WARSZAWA: 10:42 | LONDYN 08:42 | NEW YORK 03:42 | TOKIO 17:42

25 lat Inter Marine

Dodano: 21 paź 2015, 12:37

Wszystko zaczęło się 25 lat temu od działalności Inter Marine jako agenta załogowego i pośrednictwa pracy. Dziś jest to grupa 8 firm, zajmujących się usługami żeglugowymi, logistycznymi, szeroko pojętymi, handlem międzynarodowym i usługami stoczniowymi. Przychody grupy IM, pozycjonują spółkę w gronie istotnych dla gospodarki morskiej, prywatnych podmiotów gospodarczych Trójmiasta.

Rozmowę z Prezesem Zarządu Grupy Inter Marine panem Sławomirem T.Kalickim rozpoczynamy od próby oceny niedawnego Forum Gospodarki Morskiej w Gdyni. Inter Marine już po raz jedenasty współorganizuje to wydarzenie, a pan S. Kalicki jest Liderem FGM.

LS- Czy takie forum jest potrzebne? Czy nasza gospodarka morska potrzebuje jeszcze wsparcia, bo przecież w większości – pomijając porty morskie – jest prywatna i na pomoc państwa raczej nie ma co liczyć.

STK – Na początek małe sprostowanie. Nasze porty też są prywatne, a państwo jedynie administruje portową infrastrukturą. Tak naprawdę naszą gospodarkę morską tworzą w większości firmy prywatne. Wracając do pytania, chcę podkreślić, że rolą Forum Gospodarki Morskiej jest możliwość pokazania jej pozycji i potencjału w kontekście rozwoju całego kraju. Dajemy również okazję do poznania się przedstawicieli wielu firm, którzy często nie znają się nawzajem i nie wiedzą, czym która z firm się zajmuje. Forum to również możliwość przedstawienia szerokiej publiczności i władzom różnego szczebla osiągnięć gospodarki morskiej w minionym roku. Dość powiedzieć, iż wiele osób, oglądając film przygotowany przez Forum Okrętowe, było zaskoczonych, że nasze firmy z sektora przemysłów morskich są tak innowacyjne i realizują projekty oparte o światowy know-how. Nasza konferencja stwarza wyjątkową okazję, aby w krótkim czasie zaprezentować wszystko, co się w naszej branży dzieje, spotkać się i przedyskutować w gronie profesjonalistów, co i jak należy zrobić dla dalszego rozwoju przedsiębiorstw z branży morskiej. Takie konferencje są również potrzebne naszemu środowisku, aby szerzej zaistnieć w świadomości społecznej Polaków i pokazać ludziom w całym kraju, że gospodarka morska się rozwija i daje szanse rozwoju zawodowego wykształconym specjalistom z całego kraju.
Po raz pierwszy w styczniu przyszłego roku planujemy sesję wyjazdową FGM w Szczyrku, aby studentom GAP ( Gospodarki i Administracji Publicznej) oraz pracownikom Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie zaprezentować, czym jest gospodarka morska. Zdajemy sobie sprawę, że dzisiaj tematyka morska nie jest w głębi Polski tak rozpoznawalna jak przed wojną, kiedy istniała Liga Morska i Kolonialna, która w 1939 roku miała milion członków i znaczna część naszego społeczeństwa żyła sprawami morza. Przecież Gdynia została zbudowana po to, by rozwijać polską gospodarkę morską i można powiedzieć, że do rozmowy na temat dalszego rozwoju naszego regionu nie ma lepszego miejsca, jak właśnie Gdynia. Nie mamy zamiaru tworzyć nowej organizacji, zajmującej się promocją spraw morskich, ale chodzi nam o to, by ludzie w głębi kraju wiedzieli o gospodarce morskiej, żeby o niej rozmawiali, żeby zwłaszcza młode pokolenie wiedziało, że gospodarka morska to nie są, jak się nam od lat wmawia, upadające stocznie, bo to nieprawda. Chcemy, by do Polaków dotarł obraz prawdziwy, innowacyjnej, nowoczesnej, skutecznie konkurującej na rynkach światowych gospodarki morskiej. Przekaz, że w tym sektorze jest przyszłość i że jest to jedna z opcji, którą młodzi ludzie powinni rozpatrywać, jest rzeczą niezwykle istotną. Chcemy namawiać młodych ludzi, aby kształcili się w zawodach „morskich”, aby potem móc w nich realizować swoją karierę zawodową i spełniać swoje marzenia. Bez tej świadomości, bez tej zmiany pokoleniowej w przyszłości nasza gospodarka morska może napotkać spore trudności.

LS – To porozmawiajmy teraz o waszej firmie, która istnieje już 25 lat. Zaczynaliście od jednego rodzaju działalności, teraz funkcjonujecie w czterech obszarach usług morskich.

STK– Zaczynaliśmy od działalności agenta załogowego i kontynuujemy ją do dzisiaj z dużymi sukcesami. Oczywiście, obecnie to już nie jest tylko czyste pośrednictwo pracy, jak kiedyś. Dzisiaj jesteśmy firmą crew-managementową, czyli zarządzamy załogami, zatrudniamy oficerów i marynarzy, jesteśmy odpowiedzialni za stronę formalną, za logistykę, za pensje, a więc obsługujemy cały pakiet spraw związanych z załogą. Jak pan wspominał, jest to jeden z czterech obszarów naszej działalności. Następne to spedycja i logistyka, zajmujemy się też handlem międzynarodowym, głównie jeżeli chodzi o ryby mrożone i inne mrożone produkty i jak mówią Anglicy, last but not least, zajmujemy się także działalnością stoczniową, którą realizujemy przez naszą spółkę w Wielkiej Brytanii o nazwie „Inter Marine UK Limited”. Dzisiaj zatrudniamy tam ponad 500 osób, a usługi stoczniowe oferowane przez tę spółkę są dla nas działalnością wiodącą, generującą największe przychody. Tam koncentrujemy się głównie na nowych budowach statków i okrętów, bo też takie projekty realizujemy oraz na remontach i przebudowach jednostek. To nie jest stocznia produkcyjna sensu stricte. Nasza spółka jest kooperantem różnych stoczni, ale takim kooperantem, który zapewnia zarządzanie częścią projektu. Nie jesteśmy więc tylko dostarczycielem siły roboczej, ale mamy zespół, który stanowi komplementarny element zarządzania danym projektem. Mamy swoje zadania, które bierzemy na siebie i kompleksowo je realizujemy.

LS – Czy macie też własne biuro projektowe?

STK – W naszej grupie nie mamy jeszcze biura projektowego, realizujemy gotowe projekty. Dostarczamy usługi oparte o wszelkiego rodzaju prace stalowe czy rurarskie, co stanowi naszą specjalizację.

LS – Czy wobec dominującej w Grupie IM pozycji usług stoczniowych pozostałe obszary działalności (logistyka, spedycja, żegluga, handel zagraniczny) są dla Was równie ważne, mimo że generują mniejsze przychody?

STK – Oczywiście, każda z tych działalności jest dla nas ważna. Zawsze staraliśmy się tak budować naszą strategię rozwoju, żeby, mówiąc kolokwialnie, nie stać na jednej nodze. Dlatego mamy cztery filary, na których opiera się nasza firma. Dzięki temu w czasach dekoniunktury zawsze sobie radzimy, bo raz jedna działalność ma lepszy okres, raz druga, co stwarza większy pakiet bezpieczeństwa dla firmy. Takie podejście do strategii rozwoju stanowi w dłuższej perspektywie istotny czynnik naszego sukcesu. Jesteśmy na rynku 25 lat, rozwijamy się i chcielibyśmy, ten trend wzrostu kontynuować przez następne dekady.

LS – Prowadzicie także działalność ship-managementową, czyli zarządzanie statkami?

STK – Były w naszej firmie okresy, kiedy zarządzaliśmy statkami. Obecnie zarządzamy załogami, choć strategicznym dla nas celem rozwoju jest pójście w kierunku pełnego ship-managementu, na który składają się trzy rodzaje działalności: management załogowy, który my w pełni realizujemy, techniczny, którym nie zajmujemy się w tej chwili i management komercyjny. Jeśli chodzi o ten ostatni, to nasze ambicje nie sięgają aż tak daleko, bo jest on związany z pozyskiwaniem frachtów, działalnością brokersko-czarterową oraz szeroką znajomością światowych i regionalnych ciągów ładunkowych. Tę dziedzinę zarządzania statkami umieściliśmy w naszej długoterminowej strategii jako cel bardzo odległy, mimo że mamy w grupie dział czarteringu. W krótszej perspektywie planujemy stworzenie u nas komórki zarządzania technicznego i jeśli dodamy do tego realizowane już przez nas zarządzanie załogami, to powstanie pakiet, który rozumiemy jako ship-management. To jest właśnie nasz kierunek rozwoju.

LS – Ale w przeszłości także zajmowaliście się tym trzecim rodzajem, czyli ship-managementem komercyjnym?

STK – Tak, prowadziliśmy już tę działalność wraz z partnerami z Cypru, z którymi utworzyliśmy IMCL, czyli Inter Marine Container Lines – serwis dowozowy między portami niemieckimi, a Polską. Oczywiście, był tu pełen pakiet, włącznie z działalnością komercyjną, która wtedy dla nas była najważniejsza. Mając własny statek w zarządzaniu, który sporo kosztuje każdego dnia i każdej minuty, musieliśmy skupiać się na najważniejszym zadaniu, jakim była działalność komercyjna. Tak naprawdę była to działalność armatorska, bo we własnym imieniu czarterowaliśmy statki. Nigdy jednak nie mieliśmy ambicji, aby posiadać własne jednostki, choć chcieliśmy nimi zarządzać i chcieliśmy nimi operować.
Ten projekt, a myślę o IMCL, pozwolił nam współtworzyć Gdański Terminal Kontenerowy, bo tak naprawdę powstał on dzięki temu, że będąc armatorem dowozowym, podjęliśmy razem z naszymi partnerami decyzję, by pierwszy statek IMCL zawinął do opuszczonego wówczas Nabrzeża Szczecińskiego. Bez tego kroku GTK by nie powstał. W tym okresie reprezentowaliśmy szereg armatorów oceanicznych, jak OOCL, UASC, Delmas i jeszcze kilku mniejszych, co stanowiło pewnego rodzaju zaplecze transportu kontenerów do/z naszych portów, a to pozwalało myśleć o stworzeniu własnego serwisu dowozowego.

LS – Za granicą macie także inne spółki: w Singapurze, Nowej Zelandii, w Hiszpanii i Nigerii. Do czego są one Wam potrzebne? Czy jest to chęć zaistnienia na globalnym rynku, czy też takie były potrzeby całej Grupy?

STK – Wszystkie te spółki powstały w odpowiedzi na potrzeby rynku i są w Grupie IM wykorzystywane dla różnych celów biznesowych. Jednym z nich jest crew-management realizowany przy pomocy naszej singapurskiej firmy, którą wykorzystujemy także do realizacji projektów stoczniowych w Azji. Realizujemy tam remonty i przebudowy jednostek, jak na przykład przebudowa promu na jednostkę, obsługującą platformy wiertnicze i stanowiącą dla nich zaplecze. W Nowej Zelandii prowadzimy działalność crew-managementową, jako że z Polski byłoby to niemożliwe ze względu na nasze przepisy podatkowe. W Hiszpanii i w Nigerii spółki prowadzą działalność stoczniową, podobnie jak w Wielkiej Brytanii.

LS – To jest, jak pan wspomniał, główny cel strategiczny Waszego rozwoju. Czy macie też inne?

STK – Jak wspomniałem nasza strategia rozwoju oparta jest na kilku dziedzinach działalności. Na przykład planujemy przekształcić crew-management w management statków, a w działalności stoczniowej chcemy pójść w kierunku zaawansowanych technologii. Niewykluczone, że będziemy tworzyć własne biuro projektowe, bo uważamy, że przemysł okrętowy w Europie ma duży potencjał i perspektywy rozwoju pod warunkiem, że będziemy w stanie zaoferować rynkowi najnowszy i innowacyjny know-how. Tylko w ten sposób można zapewnić sobie przewagi konkurencyjne. Po stronie logistyki, a tak naprawdę spedycji, chcemy się skoncentrować na całym łańcuchu dostaw, tak aby bez budowania własnego zaplecza magazynowego zarządzać całym procesem. Jeżeli chodzi o działalność handlową, naszym celem strategicznym jest stworzenie własnej sieci handlowej wewnątrz kraju, czyli chcemy być bliżej rynku i bliżej klientów ostatecznych, co już zaczęliśmy realizować.

LS – Czy może Pan trochę przybliżyć te plany?

STK – Generalnie handel międzynarodowy, którym do tej pory się zajmowaliśmy, polegał na tym, że importowaliśmy towary do Polski i sprzedawaliśmy je na rynku hurtowym. Obecnie realizujemy strategię integracji pionowej tak, by znaleźć się bliżej klientów ostatecznych, czyli indywidualnych, poprzez stworzenie wewnątrz kraju komórek, które dla tych klientów będą towar dowoziły. Pierwsza taka komórka powstała, kolejne dwie – w przyszłym roku.

LS – Czy zatem jesteście skazani na dalszy rozwój Grupy?

STK – Nie ma innej drogi: albo Grupa się rozwija, albo przegrywa, bo w biznesie nigdy nie stoi się w miejscu. Musimy zatem stale iść do przodu. Inter Marine jest ciekawym przykładem firmy, która zaczęła od jednej działalności, potem podejmowała kolejne wykorzystując tym samym zmienność rynku. Tych rodzajów działalności było bardzo dużo i w szczytowym momencie mieliśmy 14 spółek zależnych. Na skutek różnych czynników lokalnych i międzynarodowych, postępujących procesów globalizacyjnych i nowej strategii konsolidacji, ograniczyliśmy świadomie liczbę naszych spółek do ośmiu. Dobrym przykładem adaptacji do zmian rynkowych była nasza agencja liniowa. Na tej działalności osiągnęliśmy duży sukces, wprowadzając na rynek polski wielu liczących się światowych armatorów. Gdy okazało się, że korporacje zgodnie z ogólnym trendem planują otwieranie własnych biur armatorskich w Polsce, wycofaliśmy się w odpowiednim czasie z tej działalności. Naszym pierwszym dużym projektem, o którym już może się nie pamięta, było stworzenie przed laty linii promowej Gdańsk – Karlskrona. Na zlecenie właściciela szwedzkiego zarządzaliśmy statkiem, czyli promem, załogą, zarządzaliśmy technicznie i komercyjnie na południowym brzegu Bałtyku, włącznie ze sprzedażą biletów i eksploatacją terminalu. Przed tym projektem Inter Marine była małą firmą agencyjną i dzięki zaangażowaniu w to przedsięwzięcie zrobiliśmy znaczący krok w kierunku dalszego rozwoju i staliśmy się rozpoznawalni, przynajmniej w naszej branży. Dziś mówi się w naszym kraju, że polskie firmy powinny rozpocząć ekspansję za granicę, a my ją rozpoczęliśmy już wiele lat temu z dobrym skutkiem. W tej chwili mamy jasno zdefiniowaną strategię rozwoju, wiemy, które z działalności są dla nas przyszłościowe i które chcemy rozwijać. Konsolidujemy nasze zasoby i kompetencje tak, aby założoną strategię realizować przy pomocy mniejszej ilości spółek, koncentrując się na tych, które już istnieją i budować ich pozycję rynkową.

LS – Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Lechosław Stefaniak
DSC_3135logo bez R1