WARSZAWA: 19:33 | LONDYN 17:33 | NEW YORK 12:33 | TOKIO 02:33

KSIĄŻKI NA STATKI

Dodano: 07 kw. 2015, 9:00

Nie ma przesady w twierdzeniu, że marynarze są najbardziej rozczytaną grupą zawodową. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie w zestawieniu z informacją, że w 2014 roku aż 6 milionów Polaków nie miało w ręku żadnej książki. Ale to prawda. Marynarze czytają niezależnie od laptopów, które z sobą zabierają w rejsy, niezależnie od gier komputerowych i filmów, które też wożą. Czytają w czasie rejsów, a lekturze najbardziej sprzyjają długie, oceaniczne przeloty. Czytaniu sprzyja też rytm pracy na statkach. Jest praca i czas wolny, są wachty i odpoczynek. Nie ma tak zwanych obowiązków domowych. Po książki sięgają i młodzi, i starsi wiekiem. Wiele osób zabiera też rejsy książki z domów. Ale ich ilość jest, niestety, ograniczona. Książki zajmują w bagażu sporo miejsca, są ciężkie, a przy samolotowych podmianach załóg ma to duże znaczenie. Pozostają więc statkowe biblioteki.
Wiem jak ważna jest dla marynarzy ich zawartość, ich oferta, ponieważ sama odbyłam wiele rejsów na statkach handlowych. Na niektóre, bardziej atrakcyjne tytuły zapisywaliśmy się w kolejce. Widziałam, jak niektórzy panowie zaraz po zamustrowaniu i przejęciu obowiązków, pędzili do statkowej biblioteki, by wybrać co ciekawsze książki. Niedawno w Policach był statek „Szczecin”. Gdy zapytałam kapitana czego najbardziej brakuje, usłyszałam, że książek.
Marynarze mają najróżniejsze zainteresowania i czytają wszystko: powieści, biografie, wywiady, fantastykę, kryminały, poradniki, literaturę historyczną, przygodową. Mile widziane są przewodniki turystyczne, albumy. Stąd bardzo ważna jest różnorodność statkowej biblioteki.
W minionych latach, gdy statki PŻM regularnie zawijały do polskich portów, armator współpracował w Książnicą Pomorską. Ale gdy te zawinięcia stały się rzadkie, wydłużyły się terminy wymiany książek i współpracę trzeba było rozwiązać.
Pojawia się zatem pytanie, skąd dziś pochodzą książki zasilające statkowe biblioteki. Odpowiedź jest prosta. Statkowe księgozbiory istnieją dzięki hojności szczecinian! W ciągu ostatnich kilkunastu lat ponad sto tysięcy książek od szczecinian trafiło na statki PŻM.
Akcję „Książki na statki” wymyśliła bibliotekarka Grażyna Suchocka (biblioteka przy ul. Włościańskiej), a w siedzibie armatora prowadził ją jej mąż Grzegorz Suchocki (główny intendent PŻM). Dziś oboje są na emeryturach. Ale akcja trwa nadal, włączyły się do niej też inne biblioteki (np. filia nr 50 przy ul. Maciejewicza, filia nr 20 przy ul. Śląskiej). Czytelnicy przynoszą swoje książki, biblioteki przekazują część swoich zbiorów. W zbiórkę książek dla marynarzy włączyły się też matki chrzestne statków PŻM. O kontynuowanie akcji proszą w imieniu załóg kapitanowie i w ich imieniu dziękują.
Książki ciągle są potrzebne. Dla uzupełnienia istniejących zbiorów i dla tworzenia nowych, bo do eksploatacji wchodzą nowe statki i trzeba skompletować dla nich biblioteczki. Po drugie żywot książek na statku jest krótszy niż na lądzie. Trafiają już jako używane i nie służy im wilgoć.
Zatem ciągle aktualna jest prośba –hasło: „Podziel się książką”. Przeczytanych książek nie wyrzucaj, nie oddawaj na makulaturę, nie wkładaj do pojemników na papier. Przekaż je na statki marynarzom.
– Książki można przynieść bezpośrednio do siedziby PŻM przy placu Rodła w Szczecinie – mówi Agnieszka Taranda z działu intendenta PŻM. – A jeśli ktoś ma więcej książek do przekazania, to nie musi dźwigać, nie musi martwić się transportem. Wystarczy do nas zadzwonić, a my przyjedziemy i książki odbierzemy. (91 3594 535).
Krystyna Pohl
100_4499