WARSZAWA: 10:47 | LONDYN 08:47 | NEW YORK 03:47 | TOKIO 17:47

Piraci niekoniecznie z Karaibów….

Dodano: 28 lis 2016, 6:58

O bezpieczeństwie na statkach z mgr inż. Katarzyną Prill z Akademii Morskiej w Szczecinie rozmawia Wojciech Sobecki.

Świat staje się coraz bardziej niebezpiecznym miejscem. Były już zamachy terrorystyczne na ulicach, w metrze, w centrach handlowych. Terroryści grożą kolejnymi atakami. Czy patrząc z tej perspektywy statki są bezpieczne?

– Myślę, że w dzisiejszym świecie nie ma miejsc całkowicie bezpiecznych, ale statki z pewnością należą do grupy najbardziej bezpiecznych środków transportu.
Warto podkreślić, że istnieją skuteczne narzędzia prawne, określające sposób zabezpieczenia jednostek pływających. Takie procedury zawarte są chociażby w Kodeksie ISPS, który obejmuje zarówno przepisy związane z zabezpieczeniem statku jak i ochroną obiektów portowych. Jest to niezwykle ważne, ponieważ bezpieczeństwo na statku zależy w dużej mierze od tego, co dzieje się w porcie – dlatego tak ważna jest ochrona portów i eliminowanie wszelkich zdarzeń mogących mieć wpływ na bezpieczeństwo jednostek pływających. Powszechnie stosowanymi sposobami ochrony jest monitorowanie portów za pomocą kamer, innym sposobem jest zabezpieczenie realizowane przez funkcjonariuszy portowych służb ochrony, jeszcze innym są tzw. bramki, podobne do stosowanych na lotniskach, znajdujące się w terminalach promowych, przez które przechodzą pasażerowie przed wejściem na pokład jednostki. Wszystkie takie działania mają ograniczyć niebezpieczeństwo przedostania się na statek osób niepowołanych, które mogą stanowić zagrożenie. Oczywiście bardzo ważne jest, aby działania prewencyjne były możliwie jak najmniej uciążliwe zarówno dla załóg statków, pasażerów oraz pracowników portów.

A co z załogą statku?

– Również w przypadku osób pracujących na statku obowiązują odpowiednie przepisy związane z bezpieczeństwem. Ramy prawne procedur bezpieczeństwa ustalone zostały w konwencji SOLAS, której elementem jest między innymi kodeks ISPS.
Dla każdego statku podlegającego konwencji SOLAS armator zobowiązany jest stworzyć plan ochrony. Taka procedura tworzona jest dla konkretnej jednostki, a jej podstawowym zadaniem jest wyeliminowanie wszelkich zagrożeń związanych z eksploatacją jednostki, także tych wywoływanych przez załogę statku. Stąd możliwość sprawdzania bagaży załogi lub choćby najprostsza procedura, jaką jest lista członków załogi. W ten sposób zarówno armator jak i służby ochrony dokładnie wiedzą, kto płynie na określonej jednostce, co pozwala na zminimalizowanie zagrożenia. Nawet kompletując załogę na konkretny statek, armator musi zastanowić się, czy między członkami załogi nie będzie dochodziło do konfliktów na tle narodowościowym, religijnym lub jakimkolwiek innym. Pamiętajmy, że osoby pracujące na statku przebywają ze sobą przez wiele tygodni, a często nawet miesięcy i komfort pracy, ale także codziennego życia powinien być możliwie jak najwyższy.
O tym, że są to skuteczne metody świadczy fakt, że zdarzenia niebezpieczne, takie jak porwania jednostek z udziałem członków załogi praktycznie nie występują. Konwencja SOLAS określa trzy podstawowe poziomy ochrony od 1 do 3, gdzie poziom pierwszy oznacza najniższy system zabezpieczenia.
Poziom zabezpieczenia dla poszczególnych jednostek zależy od bardzo wielu czynników, do których należą między innymi obszar eksploatacji statku i rodzaj przewożonego ładunku. To wszystko armator każdej jednostki musi brać pod uwagę, wprowadzając jednostkę do eksploatacji. Wszystkie ustalone przez armatora procedury podlegają kontroli przez niezależne instytucje, a załogi jednostek uczestniczą w specjalnych ćwiczeniach, które sprawdzają ich przygotowanie do działań w sytuacji zagrożenia, w tym także zagrożenia terrorystycznego. To wszystko tworzy spójny i sprawnie działający system zabezpieczeń. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że stuprocentowego systemu zabezpieczenia nie ma i podstawowym zadaniem jest prewencja i eliminowanie czynników ryzyka. W przypadku żeglugi udaje się to w bardzo wysokim stopniu realizować i właśnie dlatego, mimo tysięcy jednostek pływających każdego dnia po morzach i oceanach świata, zdarzeń niebezpiecznych jest naprawdę bardzo niewiele.

Czy statki są narażone na ataki terrorystyczne?

– Moim zdaniem takie zagrożenie występuje, ale jest ono stosunkowo niewielkie. Terroryści atakują obiekty, w których znajdują się duże grupy osób np. centra handlowe, restauracje, metro, ulice lub miejsca, w których atak wzbudzi jak największe zainteresowanie opinii publicznej. Statek handlowy nie jest takim obiektem, gdyż znajduje się na nim około 20 osób załogi, dotarcie do niego jest z pewnością utrudnione, a akcja nie będzie mogła być natychmiast pokazana w środkach masowego przekazu, ponieważ dotarcie dziennikarzy do jednostki znajdującej się na morzu nie jest proste i wymaga czasu. W przypadku wybuchu np. w metrze czy restauracji efekt medialny jest natychmiastowy, relacja odbywa się wprost z miejsca zdarzenia. W przypadku statku jest to niemożliwe. Czyli podstawowe cele terrorystów, jakimi są wzbudzenie paniki, strachu i nadanie swoim działaniom rozgłosu, nie zostaną osiągnięte. Inaczej jest w przypadku jednostek pasażerskich, ale takie statki są szczególnie kontrolowane i żadna przypadkowa osoba, nie będąca członkiem załogi lub uczestnikiem rejsu, nie może wejść na pokład, gdy tymczasem do galerii handlowej czy restauracji może wejść każdy. Statki i ich załogi są bardziej narażone na ataki piratów, którzy chcą uzyskać okup od armatora lub zabrać ładunek, niż na działania terrorystów.

Czyli nie terroryzm, a właśnie piractwo stanowi problem armatorów?

– Problem piractwa jest również coraz bardziej eliminowany. Uregulowania prawne, współpraca międzynarodowa w zwalczaniu tego procederu, nowoczesne środki komunikacji i ochrony sprawiają, że statki są coraz bardziej bezpieczne. Potwierdzają to statystyki, które wskazują, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat liczba aktów piractwa zmniejsza się. Oczywiście nadal są akweny niebezpieczne, ale na szczęście jest ich coraz mniej.

Ale wciąż ataki piratów się zdarzają…..

– Zdarzają się od setek lat i zapewne zdarzać się będą. W niektórych rejonach świata taka forma zarabiania pieniędzy nadal ma wielu zwolenników. Piraci różnią się od terrorystów przede wszystkim tym, że nie chcą krzywdzić załogi i nie zależy im na zdobyciu medialnego rozgłosu. Najczęściej ich działaniami kieruje chęć uzyskania pieniędzy od armatora jako okupu za oddanie statku oraz kradzież towaru lub innych wartościowych przedmiotów, znajdujących się na jednostce. Oczywiście zawsze istnieje zagrożenie dla załogi, ale najczęściej chodzi po prostu o rabunek.
Piraci zabierają ze statku paliwo, które następnie wykorzystują do napędu swoich łodzi lub sprzedają oraz cenne przedmioty, nawet rzeczy osobiste załogi, które mogą później odsprzedać z zyskiem, takie jak laptopy czy zegarki. Trzeba pamiętać, że łodzie pirackie są szybkie, ale niewielkie i nie można na nie zabrać zbyt wiele, dlatego złodzieje ograniczają się do rabunku najcenniejszych i łatwo zbywalnych przedmiotów. Ruda, cement lub nawet pełen kontener z ładunkiem nie jest dla nich atrakcyjny, bo po pierwsze trudno taki towar sprzedać, a po drugie nie ma możliwości jego zabrania na zazwyczaj niewielką jednostkę. Stąd najlepszym rozwiązaniem jest żądanie okupu od armatora. Najczęściej kończy się tak, że towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym jednostka jest ubezpieczona wypłaca okup, bo jest to bardziej korzystne niż zgoda na przetrzymywanie statku, którego każdy dzień postoju generuje dla armatora spore straty. Żeby je ograniczyć, a jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo załodze, lepiej zapłacić okup. Piraci w przeciwieństwie do terrorystów nie szukają rozgłosu, nie mają żądań politycznych, jedynym motywem ich działania jest zwykły rabunek i zdobycie pieniędzy.

W jaki sposób piractwo łączy się z rejonami świata?

– Takich połączeń jest więcej, niż można by sądzić na pierwszy rzut oka. Piraci działają tam, gdzie przebiegają ważne dla gospodarki morskiej szlaki transportowe. Najczęściej napadają jednostki w niewielkiej odległości od nabrzeża – w miarę blisko swoich baz wypadowych, co wynika z ograniczonych zapasów paliwa na ich łodziach i z możliwości ucieczki w przypadku akcji pościgowej, podjętej chociażby przez jednostki marynarki wojennej. Łódź piracka musi szybko uciec i schronić się przy nabrzeżu. Na pełnym morzu szansa ucieczki jest zdecydowanie mniejsza i wiąże się z większym niebezpieczeństwem.
Kolejnym czynnikiem jest sytuacja geopolityczna i gospodarcza na świecie. Akty piractwa zdarzają się tam, gdzie trudno znaleźć pracę, gospodarka się nie rozwija i dostęp do morza stanowi jedno z niewielu źródeł zarobkowania. Wówczas jedni trudnią się rybactwem, a inni piractwem… Dość często zdarzają się przypadki, kiedy to właśnie rybacy zostają piratami. Kiedy dochodzą do wniosku, że z połowu ryb już nie mogą wyżyć, część z nich decyduje się na „zmianę profesji”. Łodzie już mają, doskonale znają okoliczne akweny, więc mają ułatwione zadanie. To nie jest tak, że ktoś rodzi się złodziejem. Bardzo często do podjęcia takiej działalności zmusza ludzi sytuacja życiowa. Klasycznym przykładem jest Somalia, gdzie wielu rybaków i ludzi, którzy kiedyś jak to się określa – normalnie pracowali, dziś napada na statki, ryzykując życiem. W Azji takim niebezpiecznym obszarem jest Cieśnina Malakka, łącząca Ocean Indyjski z Pacyfikiem. Natężenie ruchu statków jest tam duże, a warunki geograficzne sprawiają, że napady na statki są stosunkowo częste. Oczywiście nie możemy zapominać, że w wielu miejscach na świecie działają zorganizowane grupy ludzi trudniące się piractwem. Pirat bezpośrednio napadający na jednostkę znajduje się najniżej w hierarchii. Nad nim są organizatorzy całego procederu, pośrednicy, handlarze, którzy sprzedają zagrabiony towar, osoby prowadzące negocjacje z armatorami w sprawie okupu, to naprawdę całkiem spora i sprawna organizacja.

W jaki sposób armatorzy zabezpieczają się przed napadami piratów?

– Sposobów zabezpieczeń jest bardzo wiele, od wspólnych działań na niebezpiecznych akwenach do zatrudnienia specjalistycznych agentów ochrony. Wspólne działania to przede wszystkim poruszanie się jednostek w konwojach. Ten prosty zabieg stanowi już rodzaj zabezpieczenia, ponieważ piraci zazwyczaj atakują pojedyncze jednostki. Próba wejścia na pokład jednostki płynącej w konwoju jest dla nich zbyt ryzykowna. Kolejnym zabezpieczeniem jest ochrona ze strony jednostek marynarki wojennej, straży przybrzeżnej oraz służb celnych. Państwa, na których wodach dochodzi do ataków na statki, starają się również w ten sposób zapewnić bezpieczeństwo jednostkom. Okręty wojenne lub choćby jednostki straży przybrzeżnej potrafią skutecznie odstraszyć potencjalnych rabusiów. Innym sposobem jest umieszczanie na statkach specjalnych zabezpieczeń, swego rodzaju osłon, które utrudniają lub wręcz uniemożliwiają wejście na pokład. Są to siatki z drutu kolczastego lub kurtyny wodne, tworzone za pomocą znajdującego się na jednostce sprzętu pożarowego. Na statkach znajdują się tzw. cytadele, a więc miejsca szczególnie dobrze zabezpieczone, do których po zamknięciu nie można dostać się z zewnątrz. Najczęściej znajdują się one w maszynowni statku, gdzie umieszczone są środki łączności, urządzenia pozwalające na utrzymanie bieżącego funkcjonowania statku, żywość, zapas wody – słowem wszystko, co pozwala na przetrwanie w sytuacji zagrożenia. W takich pomieszczeniach załoga może się schronić i przeczekać do momentu nadejścia pomocy. Dobrym, choć kosztownym sposobem zabezpieczenia, jest zatrudnienie wyspecjalizowanej w ochronie statków agencji ochroniarskiej. Pracownikami takiej agencji są najczęściej byli wojskowi, funkcjonariusze służb specjalnych, którzy bardzo dobrze posługują się bronią i doskonale potrafią sobie radzić w sytuacjach zagrożenia, a więc także zorganizować skuteczną ochronę statku. Oczywiście taka ochrona oznacza wyższe koszty dla armatora, ale w wielu wypadkach z pewnością warto je ponieść, aby zabezpieczyć załogę i ładunek.

Czy nie lepiej jest po prostu uzbroić załogę statku?

– Moim zdaniem nie jest to dobre rozwiązanie. Umożliwienie dostępu do broni osobom, które nie są profesjonalistami, może wiązać się ze sporym niebezpieczeństwem. Lepiej ochronę jednostki powierzyć profesjonalistom. Podobno na statkach rosyjskich pływających w niebezpiecznych rejonach znajduje się broń, która w sytuacji zagrożenia może zostać wydana załodze. Taka informacja to również sposób odstraszenia potencjalnych rabusiów, bo kto zaryzykuje napad na jednostkę, której załoga może mieć broń? Czy będzie potrafiła z niej skorzystać i skutecznie ochronić jednostkę, to już zupełnie inna kwestia, ale efekt odstraszający został osiągnięty.

Wracamy więc do pytania postawionego na początku naszej rozmowy: czy statki są bezpiecznym środkiem transportu?

– Z pewnością tak. Biorąc pod uwagę masę towarową przewożoną na statkach, wartość transportowanych ładunków, pokonywane odległości, statki pozostają bardzo bezpiecznymi środkami transportu i mam nadzieję, że tak będzie jeszcze przez wiele następnych lat rozwoju żeglugi.

Bardzo dziękuję za rozmowę.