WARSZAWA: 17:06 | LONDYN 15:06 | NEW YORK 10:06 | TOKIO 00:06

Praca mnie lubi, pasja kocha

Dodano: 19 kw. 2016, 9:25

Rozmowa z Laurą Hołowacz, prezesem zarządu CSL Internationale Spedition, miłośniczką Łasztowni

Kiedyś zdradziłaś, że żeglarstwo było ważnym etapem w Twoim życiu, że wiele cię nauczyło. Jak się zaczęła żeglarska przygoda?

– W pierwszej klasie Liceum Ekonomicznego nr 2 w Szczecinie zapisałam się do harcerstwa. To był 31 Szczep Drużyn Wodnych im. gen. Mariusza Zaruskiego. Drużynową była Ela Marszałek, wówczas nauczycielka geografii. W czasie wakacji pojechaliśmy na obóz harcersko-żeglarski nad jeziorem Charzykowy. Fantastyczna przygoda. Były żaglówki, instruktorzy. Każdy dzień na wodzie. Wróciłam z patentem żeglarza jachtowego. Zakochałam się w żeglarstwie. Pochłonęło mnie bez reszty. Po roku już miałam patent sternika jachtowego. Każdą wolną chwilę spędzałam na przystani w Szczecinie. Pływałam też regatowo, mam wicemistrzostwo Polski w klasie Fin. Pamiętam dwa bałtyckie rejsy na „Zawiszy Czarnym”, które były nagrodą za aktywną działalność naszej harcersko-żeglarskiej drużyny. No i niezapomniany był rejs atlantycki na „Darze Szczecina”, z Quebeku do Liverpoolu. Był rok 1984 i nasz jacht uczestniczył w Operacji Żagiel, a ja znalazłam się w jego załodze. Potem sporo żeglowałam z mężem i dziećmi, Anią i Przemkiem. Dziś są dorosłe, a Przemek pracuje w CSL.
W każdym bądź razie żeglarstwo na wiele lat stało się jedną z moich życiowych pasji. Nauczyło mnie samodzielności, odpowiedzialności za innych, konsekwencji w działaniu. Nauczyło wytrzymałości, szacunku i pokory wobec natury. Żeglarstwo wpłynęło na to kim jestem. Zawsze optymistką, no bo przecież zawsze trzeba dopłynąć do portu (śmiech). Nie znoszę narzekania, malkontenctwa. Lubię działanie, ludzi twórczych, z pomysłami.

A wybór Liceum Ekonomicznego to był przypadek?
– Raczej kontynuacja rodzinnych tradycji. Ekonomistami byli moja mama i mój wujek. A i mnie ekonomia bardzo się podobała, bo to konkretna nauka i konkretny zawód. Stąd potem wybór studiów: Wydział Inżynieryjno – Ekonomiczny na Politechnice Szczecińskiej. Do fascynacji ekonomią doszło zainteresowanie transportem. Ciekawe były praktyki w firmach transportowych.

Ktoś powiedział, że wielkim szczęściem jest spotkanie na swojej drodze mistrza, mentora. Miałaś takiego?

-Ależ oczywiście. To prof. Wojciech Bąkowski. Zawdzięczam mu otwartość na zmiany, na nowe procesy gospodarcze. Nie bać się zmian, nowości, szukać swojego miejsca, nawet idąc pod prąd; nie oglądać się, być dociekliwym i wierzyć w siebie. To jego słowa. Pamiętam je dobrze. Ilekroć się widzimy dziękuję mu za cenne rady. Mistrzem był też dla mnie Witold Zdrojewski. Żeglarz i nauczyciel matematyki na politechnice. Człowiek z klasą, kulturą osobistą, pasją. Znaliśmy się z przystani AZS. I tym bardziej byłoby mi wstyd, gdybym zawaliła egzamin z matematyki, która przecież do najłatwiejszych przedmiotów nie należy.

Po studiach często zmieniałaś firmy, ale całe Twoje zawodowe życie jest związane ze spedycją.

– Te zmiany było świadome, bo chciałam jak najwięcej się nauczyć, a nie zaraz na początku wpadać w rutynę. Zaczynałam jako spedytor w szczecińskim Hartwigu, a potem rzeczywiście była firma po firmie. Nie bałam się nowych wyzwań, zdobywania nowych doświadczeń. Zawsze pracowałam z oddaniem, z sercem, na własne nazwisko. Praca mnie lubiła. Biegałam po porcie, po wagonach, statkach, barkach. Transport, towary. To był mój żywioł.

A jak się zaczęła zawodowa i chyba też życiowa przygoda z CSL? Intrygujący jest ten skrót. Co on znaczy?

– Stanisław Kordyka, przedsiębiorca przyszedł do mnie z propozycją stworzenia firmy spedycyjnej. Dzięki niemu poznałam Edwarda Osinę z Calbudu. I razem utworzyliśmy CSL Internationale Spedition. Nazwę CSL wymyślił mój mąż Marek. To po prostu skrót utworzony z pierwszych liter nazwy Calbud i imion Stanisław i Laura. Rozpoczęliśmy działalność w lutym, 1998 roku. Dziś obchodzimy osiemnaste urodziny. Na początku zespół liczył osiem osób, obecnie zatrudniamy około pięćdziesiąt. I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to znakomity zespół. To świetni fachowcy, a także ludzie kreatywni, oddani pracy, firmie.

Przypomnijmy czym zajmuje się CSL.

– Świadczymy usługi w zakresie spedycji morskiej i lądowej. Pełnimy też rolę agencji celnej. Nasza agencja celna jest w regionie jedną z największych i wysoko wyspecjalizowanych. Specjalizujemy się w kompleksowych usługach związanych z importem towarów do Polski. Ładunki, którymi zajmujemy się najczęściej, to towary spożywcze, nawozy, celuloza, aluminium, minerały.

I cały czas aktualne jest wymyślone przez Ciebie hasło: „Słońce wschodzi i zachodzi z CSL”. Jak je można wytłumaczyć?

– Współpracujemy ze spedytorami w wielu krajach i w wielu ważnych portach na całym świecie. Możemy obsłużyć każdy ładunek powierzony nam przez krajowych i zagranicznych klientów. Mówi też o tym nasz anglojęzyczny slogan: „One World –One Router Network”. A sprowadzając to hasło i slogan do biznesu, to oznacza, że kierujemy się w codziennym działaniu profesjonalizmem, jakością, terminowością i kupiecką solidnością.

O firmie już wiemy. Pomówmy zatem o fascynacji Łasztownią. Jak to się zaczęło?

– Można powiedzieć, że prozaicznie. Od początku nasze biura znajdowały się w budynku Calbudu, przy ulicy Kapitańskiej. Ale firma się rozrastała i potrzebowaliśmy większych pomieszczeń. Rozglądaliśmy się za takimi. I wtedy Zbigniew Antonowicz, wówczas prezes Portu Rybackiego Gryf, zwrócił moją uwagę na Łasztownię, a tam konkretnie na budynek dawnej obory. Obejrzałam ten budynek, obejrzałam inne i zakochałam się w Łasztowni, w obiektach, które tam stoją. To najstarsza, pochodząca z XIX wieku industrialna przestrzeń portowego Szczecina, która zachowała się w nienaruszonym stanie, jak podkreśla Małgorzata Gwiazdowska, miejski konserwator zabytków. To była miłość od pierwszego wejrzenia. W 2012 roku kupiliśmy zrujnowany budynek starej obory. Znani szczecińscy architekci, bracia Hermanowie, zrobili projekt renowacji i przebudowy. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiła się możliwość skorzystania z funduszu Jessica. To preferencyjna pożyczka dla firm, które chcą przeznaczyć środki na rewitalizację zniszczonych obiektów i przestrzeni miejskiej.

To dzięki Tobie, dzięki wspaniale odnowionej Starej Rzeźni, taka jest nowa nazwa dawnej obory,
zmieniło się spojrzenie na Łasztownię. Swoją miłością i fascynacją do tego fragmentu miasta zaraziłaś szczecinian. Pamiętam pierwszą imprezę Photo Day. Przyszło prawie dwieście osób, a jeszcze nic się nie działo, ale ludzie byli ciekawi tego miejsca…

-Szczecinianie przyszli z aparatami fotograficznymi. Efektem były bardzo ciekawe zdjęcia zabytkowych budynków na Łasztowni. Potem w Galerii Kapitańskiej zrobiliśmy wystawę, wydaliśmy album. Wkrótce zaczęły się prace budowlane i rok temu, w marcu odbyło się uroczyste otwarcie Starej Rzeźni.

Oglądam ją z zachwytem. Łasztownia fascynuje mnie od lat. Podróżując po świecie porównywałam ją do oglądanych, zrewitalizowanych dawnych enklaw przemysłowych, jak chociażby w Hamburgu, czy w amerykańskim porcie Duluth. I oto w Szczecinie powstał nie tylko ciekawy obiekt z biurami, restauracją, salą kinową, księgarnią i sklepikiem z pamiątkami, ale przede wszystkim miejsce, gdzie warto bywać, bo ciągle coś się dzieje. Ponadto w Starej Rzeźni rodzi się mnóstwo ciekawych inicjatyw. Oświetlenie zabytkowych dźwigów portowych, otwarcie Skweru Kapitanów, Dni ulicy Zbożowej. Jest tango Lastadia, będzie samba na Łasztowni. Nie ma przesady w twierdzeniu, że w ciągu roku Stara Rzeźnia stała się miejscem niemalże kultowym.

– Mamy mnóstwo ciekawych tematycznie spotkań, wystaw, koncertów, filmowych projekcji. Zapraszamy interesujących ludzi. Nie stawaimy granic wiekowych. Nasza oferta jest dla wszystkich, od juniora do seniora. A wszystko to działa w ramach Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia. Utworzyliśmy fundację Moja Łasztownia, którą kieruje Janek Dębski, kolekcjoner, pasjonat historii Szczecina. Mamy dwie strony internetowe: mojalasztownia i stararzeznia.szczecin. Chcemy wydać kolejny album fotograficzny. I mamy mnóstwo pomysłów na nowe spotkania i wydarzenia kulturalne.

Po raz pierwszy przyszłością Łasztowni i koncepcją jej zagospodarowania są zainteresowane władze miasta. Zapowiadają skomunalizowanie terenów należących dziś do spółki Gryf Nieruchomości, jeszcze w tym roku chcą ogłosić międzynarodowy konkurs architektoniczno- urbanistyczny na zagospodarowanie Łasztowni.

– Bardzo mnie to cieszy, bo jest nadzieja, że uda się uratować przed zniszczeniem pozostałe przemysłowe obiekty dawnej rzeźni miejskiej. I jest nadzieja, że pięknie zrewitalizowana Łasztownia stanie się sercem morskiego, portowego miasta. To marzenie moje, ale i też wielu szczecinian.

A jakie masz inne marzenia?

– Lubię podróżować. Marzy mi się wyjazd do Barcelony i wędrówka po mieście szlakiem budowli genialnego Gaudiego.
KRYSTYNA POHL

CSL Internationale Spedition jest dziś jedną z ważniejszych w Polsce firm spedycyjnych. Dowodem jest uznanie kontrahentów, liczne certyfikaty, medale, nagrody, m.in. Gazele Biznesu, Spedytor Roku, Laur Bałtyku, Diamenty Forbesa.
Miesięcznik Forbes po raz kolejny wyróżnił spółkę CSL Diamentem za wzrost wartości firmy. A w Szczecinie doceniono działania Laury Hołowacz na rzecz Łasztowni. W konkursie Perły Biznesu kapituła przyznała jej nagrodę w kategorii Osobowość Biznesu 2015. A w Konkursie Gospodarczym Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego rewitalizacja Starej Rzeźni została uznana za Inwestycję Roku 2015.
Gratulujemy!
laura hołowacz.1
tak jest