WARSZAWA: 18:39 | LONDYN 16:39 | NEW YORK 11:39 | TOKIO 01:39

„Sputnikiem” dookoła Ziemi – Odyseja

Dodano: 25 kw. 2015, 10:12

„Muzo! Męża wyśpiewaj, co święty gród Troi
Zburzywszy, długo błądził i w tułaczce swojej
Siła różnych miast widział, poznał tylu ludów
Zwyczaje, a co przygód doświadczył i trudów!
A co strapień na morzach, gdy przyszło za siebie
Lub za swe towarzysze stawić się w potrzebie,
By im powrót zapewnić! Nad siły on robił,
Lecz druhów nie ocalił: każdy z nich się dobił
Sam, głupstwem własnym. Czemuż poświęcone stada
Heliosowi pojadła niesforna gromada?
Za karę bóg też nie dał cieszyć się powrotem.
Jak było? Powiedz, córo Diosa, coś o tem!
Wszyscy inni, uszedłszy srogiego pogromu,
Krwawych burz i bitw morskich, wrócili do domu;
Jego tylko, serdecznie do swoich, do żony
Tęskniącego, trzymała w skale wydrążonej
Nimfa Kalypso, z bogiń najcudniejsza kształtem,
Pragnąca go małżonkiem przy sobie mieć gwałtem.
A nawet kiedy nastał w czasów kołowrocie
Ów rok, iż z woli bogów o prędkim powrocie
Do Itaki mógł myśleć, to jeszcze i wtedy
Nie ujrzał swoich, końca nie widział swej biedy.”

Z Vathi – obecnej stolicy Itaki – do ruin miasta, które uważa się za dawną siedzibę Odyseusza prowadzi sześciokilometrowa kręta droga, wijąca się samym skrajem kilku zatoczek o lazurowej wodzie, do których stromo schodzą okoliczne wzgórza, porośnięte gęsto oliwkami i cyprysami.
W odwiedziny do domu najsłynniejszego tułacza wszech czasów wybrałem się sam, bo długie wycieczki z wózkiem, po górzystych szlakach nie sprawdzają się, a Bruno jest jeszcze trochę za mały na nosidełko plecakowe. Na początku wycieczki spotkałem jednak przesympatycznego i wiecznie uśmiechniętego Davida z Nowej Zelandii, którego jacht cumował tuż obok Sputnika II. David i jego żona przeszli niedawno na emeryturę i postanowili pożeglować kilka lat po egzotycznym dla nich Morzu Śródziemnym.
– Cześć David! Wracasz ze spaceru?
– Nie, szukałem jakiegoś warsztatu, w którym mogliby dorobić część do mojej windy kotwicznej, ale tutaj to się raczej nie uda… Wyszedłeś rozruszać kości?
– Idę poszukać ruin pałacu Odyseusza, to zaledwie sześć kilometrów stąd. Idziesz ze mną?
– Oczywiście! – odpowiedział ochoczo David – Lubię wycieczki. Ale… gdzie właściwie idziemy?
– No… do pałacu Odyseusza… wiesz.. króla tej wyspy, który rządził nią jakieś trzy tysiące lat temu albo dawniej i którego historia stanowi fabułę jednego z najstarszych dzieł literackich ludzkości. To bardzo ważne miejsce dla historii kultury zachodniej i w zasadzie przypłynąłem tu po to, żeby je odwiedzić.
– Haha, wybacz mi niewiedzę, ale mieszkam na drugim końcu świata, odkrytym jakieś dwa wieki temu. Mamy tam inne pojęcie historii, a dookoła pełno jest wysp i każda z nich miała lub ma jakiegoś króla, więc naprawdę trudno mi się w tym połapać. Dla mnie historia zaczyna się od Cooka. To jednak niesamowite, że macie tu takie stare zabytki! Często nie mogę wyjść z podziwu.
– Nie ma sprawy! – odpowiedziałem rozbawiony – W zasadzie to zazdroszczę wam tego odcięcia od starych europejskich spraw i problemów. Mieliście szansę zacząć wszystko od nowa i całkiem nieźle wam to idzie, natomiast my na starym kontynencie cały czas zastanawiamy się jak to wszystko poukładać. Z bagażem wspólnej historii obejmującej kilka tysięcy lat mamy tu niezłą łamigłówkę.
– Tak, każdy kraj Unii Europejskiej mocno rożni się od innych. Nie jestem stąd, ale moim zdaniem obecne problemy Grecji wzięły się z tego, że ten kraj nigdy nie powinien zostać częścią EU, bo zupełnie do niej nie pasuje. To całkiem inna kraina niż na przykład Holandia. Spróbuj zmusić Greka do pracy przez osiem godzin bez sjesty. Będzie po prostu nieszczęśliwy! Z drugiej strony jaka jest wydajność pracy w tutejszym systemie? To zupełnie różne światy.
Wesoło dyskutując dotarliśmy do tablicy, za którą miały się zaczynać ruiny sławnego niegdyś miasta. Początkowo trudno nam było znaleźć jakiekolwiek ślady dawnej świetności tego miejsca, zarośniętego obecnie oliwkami i krzakami oraz zaminowanego kozimi bobkami. Błądząc wśród zarośli potykaliśmy się co chwilę o młodego, głupawego psa, który postanowił zostać naszym przewodnikiem, a swoją radość ze spotkania okazywał samobójczymi skokami prosto pod nasze nogi.
– Zobacz David! Tu jest jakiś większy fragment muru obronnego z prostokątnym wejściem. Poza tamtymi schodami to chyba najbardziej wyraźny fragment pałacu.
– Wiele z niego nie zostało…
– To prawda. Ale teraz rozumiem, dlaczego zbudowano go właśnie w tym miejscu. Zobacz, z tego miejsca roztacza się wspaniały widok na obie strony wyspy. Na wschodzie widać całą Zatokę Aetos i dalej szczyty gór na stałym lądzie, a na zachodzie jak na dłoni masz Kefalonię i całą cieśninę między obiema wyspami. Wcale się nie dziwię, że właśnie za tym widokiem tęsknił udręczony dwudziestoletnią włóczęgą Odyseusz.
– Tak, to miejsce jest magiczne, a przy tym łatwe do obrony. Doskonała siedziba dla starożytnego króla. Dzięki za wspaniałą wycieczkę, sam bym tu nie trafił.
Itaka to urzekająca wyspa. Dotarliśmy na nią po dwutygodniowym pobycie na Kefalonii, gdzie w Argostoli czekaliśmy na prawdziwie letnią pogodę, poznając lokalne zwyczaje i przyrodę, oraz nawiązując nowe przyjaźnie.
– Na Itace polecam wam przystanek przy małej bezludnej wysepce Pera Pigadi. Jest tam doskonałe kotwicowisko ze szmaragdową wodą, a sama wyspa ma mały pomost. Uważajcie jednak na myszy! Niektórzy mówią, że jest ich tam pełno, chociaż ja ich nie widziałem – poinstruował nas w Argostoli włoski żeglarz Roberto, na którego jachcie gościliśmy przy obiedzie. – Z resztą jeżeli chcecie wiedzieć coś więcej, to pytajcie Julio z Sycylii. On zna tu każde kotwicowisko, skałę i każdą fokę.
Mysia wyspa zaintrygowała nas na tyle, że postanowiliśmy przy niej zanocować. Pogoda była doskonała, pomost zapewniał bezpieczne cumowanie, a na brzegu znaleźliśmy sporo chrustu na ognisko. W szmaragdowej toni udało mi się nawet upolować z kuszy pierwszą w życiu ośmiornicę, którą razem z pieczonymi w ognisku ziemniakami przygotowaliśmy na kolację. Nierozwiązana pozostała tylko niepokojąca nas kwestia mysia… Kto miał gryzonia na jachcie, ten wie jaki to może być problem.
– Zobacz, odwiedziła nas śliczna kotka! – zawołała Karolina przy ognisku – Przyszła nam chyba powiedzieć, żebyśmy się nie martwili, bo zjadła wszystkie myszki na wyspie! Przy okazji bardzo spodobała się Brunkowi.
– Rzeczywiście zjadła tu już chyba wszystko, bo mizernie wygląda. Daj jej kawałek salami, może w zamian przypilnuje nam jachtu.
W ciągu całej magicznej nocy zaprzyjaźniona kotka trzymała wartę przy naszej łodzi, wchodząc czasami na pokład i dokonując dyskretnego obchodu. Razem z budzącą się na nocne karmienie Bruna Karoliną, wpatrywała się w rozbłyskującą dookoła jachtu wodę, próbując zrozumieć tajemniczy język podwodnych stworzeń, komunikujących się za pomocą niezwykłych sygnałów świetlnych. Wraz z nastaniem dnia nasza strażniczka zniknęła tak samo dyskretnie jak się pojawiła.
Dwa dni później cumując w Vathi udało nam się rozwiązać jedną z morskich tajemnic podwodnego życia. Już od Neapolu staraliśmy się dowiedzieć jakie jest źródło dziwnych dźwięków dobiegających spod dna naszego jachtu. Przypominają one trzaski o wysokiej częstotliwości, porównywalne z dźwiękiem jaki wydają uderzające o siebie małe kamyczki. Początkowo myślałem, że coś niedobrego dzieje się z kadłubem łodzi. Otwierałem bakisty, zaglądałem do zęzy, świeciłem latarką, nasłuchiwałem, obchodziłem jacht dookoła, a nawet nurkowałem w masce i oglądałem kadłub od spodu. Po kilku źle przespanych nocach i dokładnych oględzinach doszedłem do wniosku, że to nie Sputnik II wydaje dźwięki, a ich źródłem może być jakiś morski stwór. Tylko jaki? Półtora miesiąca nasłuchiwania i obserwacji skłoniło mnie do podejrzeń, że winowajcą mogą być malutkie i zupełnie niepozorne kasztanowo-czarne rybki, po łacinie nazywane chromis chromis. Całe ich ławice spotyka się przy tutejszych nabrzeżach i skałach. Wiadomo jednak, że ryby głosu nie mają. Znalezione w Wikipedii informacje o chromisie nie wspominały o jakichś specjalnych umiejętnościach tej rybki, ale nie dając za wygraną dokopałem się do pewnych wyników włoskich badań sprzed piętnastu lat, które potwierdziły moje podejrzenia i przywróciły spokojny sen.
Z Vathi pożeglowaliśmy kilka mil na północ do malowniczej zatoczki Kioni.
– Macie wielkie szczęście, że przypłynęliście tutaj w kwietniu – zaczął rozmowę Mimis, miejscowy właściciel starego jachtu, przy którego burcie zacumowaliśmy – W sezonie bywa tu nawet dwieście łodzi każdego dnia i znalezienie wolnego miejsca graniczy z cudem. Teraz cała zatoka jest wasza i możecie tu stać tak długo jak chcecie – zaproponował sędziwy kapitan, który we flocie handlowej żeglował po całym świecie.
– Dziękujemy za gościnę! Pięknie tu u was o tej porze roku. Kwitną mandarynki, cytryny, lilie, frezje i mnóstwo innych roślin. Myślę, że w nocy prędzej byśmy wyczuli tą wyspę niż ją zobaczyli. Zostaniemy jednak tylko kilka dni, reszta Grecji na nas czeka. Chcemy dotrzeć na Kos na początku czerwca, zanim zacznie wiać Meltemi.
Wieczorem przy kolacji zastanawialiśmy się z Karoliną nad naszą dalszą żeglugą.
– Za kilka dni minie rok odkąd rozpoczęliśmy naszą odyseję w Marinie Kamień Pomorski. Myślę, że do końca sierpnia musimy zdecydować gdzie będziemy w zimie. Jesienią zacznie brakować kasy i gdzieś trzeba będzie dorobić. W zasadzie jeśli chcemy dalej żeglować, to mamy trzy opcje na kolejny rok. Moglibyśmy przezimować w Grecji, na Kanarach lub na Karaibach.
– Wątpię żebyś mógł znaleźć sensowną pracę zimą w Grecji, a na Kanarach też może być z tym różnie. Nie wiem nic o Karaibach ale zawsze chciałam się tam znaleźć.
– Słyszałem od kolegów żeglarzy, że można tam znaleźć pracę jako skipper lub przy remontach jachtów, a stawki są bardzo rozsądne. Poza tym Karaiby to świetne miejsce na zakup jachtu w dobrej cenie, a nie ma co ukrywać, że Sputnik II robi się dla nas powoli za mały… Może to rzeczywiście dobre miejsce na dłuższy postój?
– Zobaczymy, pewnie do końca lata wszystko samo się wyjaśni. Na razie mamy sporo czasu na podjęcie decyzji.
– Jesteśmy w krainie greckich bogów, może Atena odwiedzi nas z dobrą radą? – zażartowałem.
– Czemu nie! Jak do tej pory Posejdon i Eol najwidoczniej nam sprzyjają.

Partnerem rejsu „Sputnikiem dookoła Ziemi” jest Marina Kamień Pomorski. Rejs wspierają: Sail Service, Crewsaver, Eljacht, Henri Lloyd, Elena – Kolagenum, Lyofood, Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego, Jacht Klub Kamień Pomorski i Miesięcznik Żagle.

Tekst: Mateusz Stodulski
Zdjęcia: Sputnik Team
Trzy młyny na wejściu do Zatoki Kioni
Biwak na Mysiej Wyspie
Młyn wodny w Argostoli
Rybacy i koty w Kioni