WARSZAWA: 09:26 | LONDYN 07:26 | NEW YORK 02:26 | TOKIO 16:26

BPO o szansach i zagrożeniach dla bałtyckich portów

Dodano: 17 sie 2015, 6:46

3-4 września w Rydze odbędzie się Zgromadzenie Ogólne i konferencja Organizacji Portów Bałtyckich BPO, której główny temat brzmi: „W obliczu zmian: szanse czy zagrożenia dla rynku bałtyckiego”. A więc: jakie to są zmiany w rejonie Morza Bałtyckiego i w całej Europie oraz jak one wpływają na sytuację bałtyckich portów? Pytanie kierujemy do Dyrektora ds. Współpracy Zagranicznej i PR Zarządu Morskiego Portu Gdańsk S.A., zarazem Przewodniczącego BPO Juliana Skelnika.

– Zmiany, które zachodzą na portowym rynku bałtyckim, są szalenie dynamiczne i to chyba od zawsze. Obliczyłem sobie, że co trzy miesiące coś takiego dzieje się w otoczeniu naszego portu – ale także w otoczeniu innych dużych portów na Bałtyku – co powoduje, że sytuacja sprzed tego wydarzenia jest już nieaktualna: a to wybory, zmiana rządu, zmiana ustawodawstwa, wyzwania ekologiczne, nowy terminal w konkurencyjnym porcie, nowe alianse żeglugowe, nowe połączenia, nowi prezesi, a to nowa dyrektywa przyjdzie z Brukseli – non stop zmiany. Jak widać, rynek usług portowych na Bałtyku jest szalenie dynamiczny i żeby dobrze prowadzić port, trzeba dobrze wiedzieć, co w trasie piszczy i uważnie patrzeć w przyszłość. A to nie jest takie łatwe. Organizacja Portów Bałtyckich ma takie swoje filozoficzne credo, żebyśmy spotykając się, wymieniali informacje, poglądy. Tworzymy więc jakby klub przyjaciół czy kolegów zawodowych, w którym informujemy się nawzajem o zdarzeniach, zastosowanych rozwiązaniach problemów i po analizie nie tylko je sami adaptujemy, ale również adresujemy je do Brukseli. Nie chcemy być drugim ESPO, natomiast rynek bałtycki ma swoje prawa i potrzeby, które artykułujemy wobec Brukseli i odpowiednich władz krajów bałtyckich.

Czy te zmiany stanowią dla portów bałtyckich większe zagrożenia, czy większe szanse?

– Przed chwilą mówiłem trochę ogólnie, a teraz przejdźmy do dnia dzisiejszego. Chętnie opowiem, z czym się obecnie borykamy. Otóż borykamy się z rynkiem rosyjskim jako pewnym zjawiskiem ekonomicznym, który kompletnie zmienił swą charakterystykę. To, że Rosja mniej importuje, na pewno ma wpływ na porty, a że eksportuje więcej ropy, też wpływa na rynek portów bałtyckich, bo zmieniła się geografia transportu ropy naftowej na Bałtyku. Powstały nowe inwestycje, chociażby w dziedzinie energetyki. Mam na myśli terminal ropy w Rostocku. Mamy inwestycje w rosyjskich portach, mamy też inwestycję LNG w Kłajpedzie, a następne w innych portach są w planach lub w budowie. Druga sprawa to TEN-T, czyli mega drogi europejskie, których idea jest nam znana, mają szalone implikacje dla gospodarki portowej. Koncentracja kapitału, jaka jest w tej chwili w łańcuchu logistycznym, powoduje, że czekają nas mega alianse żeglugowe, czyli, mówiąc w skrócie, mega armatorzy, mega porty, mega drogi. Jest to więc wyścig dużych portów do uplasowania się na tej nowej mapie. Szczęśliwie, Gdańsk z Gdynią oraz Szczecin ze Świnoujściem są w grupie „A” portów bazowych, ale my musimy tę lekcję odrobić, bo to nie jest tak, że nas tam zapisali, więc jesteśmy i sprawa załatwiona. To jest dostęp do środków ekonomicznych, ale również i zobowiązania. Są duże porty sieci bazowej, ale też jest cała rzesza małych portów, które na tym tracą, a owe małe porty z reguły mają duże znaczenie dla gospodarek i społeczności lokalnych.

Czy to dotyczy również Polski?

– W Polsce tego problemu prawie nie mamy. U nas tak się zdarzyło, że mamy cztery porty duże i szereg niewielkich portów, które nie stawiają na obrót towarowy, ale trudnią się turystyką, czy przybrzeżnym rybołówstwem.

Są one mniej podatne na te zmiany?

– Mniej, bo one mniej zależą od łańcucha logistycznego i nie konkurują w obsłudze towarów. Natomiast w Szwecji, Finlandii, Danii, w ogóle w krajach skandynawskich jest wiele takich portów, dlatego w Rydze, chcemy poruszyć ten temat na posiedzeniu Zarządu. Chcę więc postawić ten temat, żeby pomyśleć o współpracy z Port Associations krajów bałtyckich i zaproponować jakiś produkt, który by był pomocny dla tych małych portów. Aby próbować je wesprzeć, ze względu na ich ważne funkcje lokalne.

Czy to jest Pana inicjatywa?

– Tak, ale inni członkowie Zarządu być może zaproponują też inne rozwiązania. Będziemy w Rydze omawiać różne kwestie, takie jak odbiór ścieków, mamy przecież wiecznie żywą sprawę LNG i w ogóle wszystkie wymagania związane ze statusem portu bazowego, a nie są one małe. Niektóre porty mają poważne problemy ze swoją portową i miejską siecią transportową, tak zwane last mile investments. W drodze do portu trzeba przejechać przez miasto. Są to często stare, gęsto zabudowane organizmy miejskie. Na szczęście, my w Gdańsku mamy tę lekcję dobrze odrobioną, będzie tunel, są połączenia z portem, zasadnicze elementy infrastruktury portowej są lub będą gotowe w skończonej przyszłości. Natomiast są porty, które mają bardzo poważne problemy. Następna sprawa: w Polsce jest dobrze znany szlak Bałtyk-Adriatyk, natomiast o tym drugim: Morze Północne – Morze Bałtyckie jakby mniej się mówiło na forum BPO i jemu też będzie poświęcona jedna cała część obrad. Poza tym jak zawsze są kwestie ochrony środowiska, które zawsze interesują członków naszej Organizacji, będziemy mówić również o ekologii.

Czyli są to sprawy związane z polityką morską Unii Europejskiej?

– My nie zajmujemy się polityką, ale jesteśmy pewnego rodzaju Izbą Przemysłowo-Handlową większych portów bałtyckich. Mamy obecnie w naszej Organizacji 44 członków plus 7 członków stowarzyszonych. Spotykamy się raz roku, mamy też co roku w Parlamencie Europejskim tzw. lunch debate, na który są zapraszani europosłowie i prezentujemy temu środowisku nasze problemy. Wcześniej omawiamy je we własnym gronie na Zgromadzeniu Ogólnym i dwóch-trzech spotkaniach Zarządu. Nasze konferencje, takie jak w Rydze, cieszą się dużą frekwencją, co mnie bardzo cieszy. Gdy się patrzy spoza Bałtyku, np. z Brukseli czy znad Morza Śródziemnego, to BPO jawi się jako taka dobra, prężna organizacja, która może być stawiana za wzór dla innych. Inne Inne regionalne organizacje potowe są mniej aktywne, zapewne zapotrzebowanie na nią jest mniejsze. BPO powstała 24 lata temu, po to by kraje, które już dłużej były w UE i miały wysokie standardy usług portowych, wiedzę i technikę, nauczyły nowe kraje. Obie strony tego chciały. Już jesteśmy po procesie edukacji, a teraz ładnie, wspólnie współpracujemy i respektujemy prawidła gry rynkowej.

Słowem – ta organizacja jest potrzebna bałtyckim portom?

– Ona sprawdza się w praktyce. Kiedy pojawia się na Bałtyku jakiś problem logistyczno-morski, to okazuje się, że ani armatorzy, ani grupy przemysłowe z różnych dziedzin, nie mają platformy do spotkania. My natomiast jesteśmy i natychmiast użyczamy im naszej infrastruktury. Jesteśmy po prostu sprawną organizacją. W przyszłym roku obchodzić będziemy nasze 25-lecie, choć jeszcze nie wiemy gdzie. Problemy, które przedstawiłem, faktycznie istnieją i wymagają omówienia. Dlatego na naszym forum wypracujemy wnioski, a jesteśmy organizacją na tyle słuchaną, że możemy je potem artykułować na zewnątrz.
Bardzo dziękuję za rozmowę, Panie Przewodniczący.

Rozmawiał Lechosław Stefaniak

Julian Skelnik (2)