WARSZAWA: 17:20 | LONDYN 15:20 | NEW YORK 10:20 | TOKIO 00:20

Historia białej floty cz. 4: Polska „ Biała Flota” po roku 1960

Dodano: 08 maj 2020, 19:37

Był to czas gruntownej modernizacji floty. Dostawy jednostek odbywały się z dwóch źródeł: statki wypornościowe i jeden wodolot były produkcji krajowej, pozostałe wodoloty zbudowane zostały w ZSRR.

Statki typu SZ 600

W latach 1961-1963 Żegluga Szczecińska otrzymała 7 nowoczesnych, jak na ówczesne czasy, statków o nazwach wywodzących się od imion bohaterek poezji Juliusza Słowackiego. Były to: m/s „Lilla Weneda”, „Roza Weneda”, „Balladyna”, „Alina”, „Ellenai”, „Judyta” i „Laura”. Statki zbudowano w gdańskiej stoczni Pleniewo. Były to jednostki, których kadłub został skonstruowany na podstawie dokumentacji niemieckich trałowców. Ich długość wynosiła ok 36,5m, szerokość 6,55m,zanurzenie ok 1,7m. Posiadały po dwa silniki, dwie śruby napędowe i dwie płetwy sterowe. Łączna moc silników (Wola) wynosiła 600 KM (441,3 kW). Osiągały prędkość 12 węzłów (22,2 km/h). Dozwolona ilość pasażerów na „morskich wodach wewnętrznych” wynosiła 250 osób, przy „rejsach redowych” do 200 osób.
Morskie wody wewnętrzne są to akweny znajdujące się pomiędzy Trasą Zamkową w Szczecinie a falochronami portów w Świnoujściu i Dziwnowie. Natomiast samo Jezioro Dąbie, do którego uchodzi Odra, należy do wód śródlądowych.

Załoga: kapitan, bosman, czterech marynarzy, mechanik i motorzysta. W późniejszym czasie załogę zmniejszono o 3 osoby. Przeznaczenie: przewozy liniowe i pracownicze, czartery, wycieczki redowe. Rejs ze Szczecina do Świnoujścia trwał 3 godz. 10 minut. W owych latach było to szybciej niż koleją. Ponadto statki cumowały po stronie śródmieścia Świnoujścia (Wyspa Uznam), natomiast pasażerowie kolei i PKS kończyli podróż na Wyspie Wolin i musieli się jeszcze przeprawiać promami miejskimi, aby dotrzeć do centrum miasta.

W 1966 roku Żegluga Szczecińska zakupiła 2 kolejne jednostki tego typu, lecz wyposażone w słabsze silniki Skoda o mocy 2×195 KM (286,6 kW ). Statki nazywały się „Anna” i „Dorota”. Ich maksymalna prędkość wynosiła 10,5 węzła.(19,4 km/h).
Były to nowoczesne jak na tamte czasy jednostki pływające. Dwuśrubowy napęd ułatwiał manewry przy nabrzeżach. W czasie wycieczek po porcie lub na redach portów (podczas których pośpiech był niepotrzebny) używano często tylko jednego silnika, aby oszczędzić paliwo.
Napęd 2 sterów odbywał się z zastosowaniem hydraulicznej maszynki sterowej. Zastosowano elektryczną wciągarkę kotwiczną. Wprowadzono zdalne sterowanie silnikami napędowymi z pomieszczenia sterowni, bez konieczności wchodzenia do hałaśliwej siłowni. Na wyposażeniu znajdowały się między innymi: kompas magnetyczny, przechyłomierz, namiernik, radiotelefon, później radionamiernik. Mimo możliwości zdalnego sterowania silnikami, na mostku były również telegrafy maszynowe i tzw. „szprechrura” z końcówkami w kabinie kapitana, kabinie załogi i w siłowni.

Na statkach tego typu pomieszczenia pasażerskie z siedzeniami usytuowane były w nadbudówce w „salonie dziobowym” (nazywanym przez załogi „werandą”) na głównym pokładzie oraz w „salonie rufowym” pod tym pokładem. W rufowej części pokładu – częściowo zadaszonego, umocowane były ławki. Pod salonem dziobowym mieścił się bar z niewielkim zapleczem gastronomicznym, 2 kabiny i wc dla załogi oraz schody wiodące do hallu na pokładzie głównym. Z hallu było wejście na górę po schodach do sterowni oraz w dół po stopniach do siłowni. Osobne schody prowadziły w dół do salonu rufowego. Ponadto w hallu znajdowały się drzwi do salonu dziobowego, magazynku, 2 toalet dla pasażerów, a także wejście na częściowo zadaszony pokład.
W skrajniku dziobowym mieściła się komora łańcucha kotwicznego, natomiast w skrajniku rufowym była maszynka sterowa i inne urządzenia techniczne. Na wyposażenie ratunkowe składały się: szalupa wiosłowa, tratwy, koła oraz pasy ratunkowe. Spora powierzchnia zadaszonych i ogrzewanych pomieszczeń, znajdujących się na statku, była zaletą podczas rejsów odbywających się poza okresem letnim.
Do wad tego typu statków można zaliczyć: zbyt małą powierzchnię otwartego pokładu, co było odczuwalne podczas słonecznej pogody, małą powierzchnię pomieszczeń załogowych, hałaśliwe i paliwożerne silniki oraz podatne na uszkodzenia tłumiki.

Odczuwalną dla załogi i pasażerów wadą statków typu SZ 600 była nadmierna skłonność do kołysania, nawet przy stosunkowo niewielkiej fali. Powodowało to intensywne objawy choroby morskiej u pasażerów w czasie silnych wiatrów, nie tylko na morzu, ale również na Zalewie Szczecińskim. Przy kołysaniu wzdłużnym najbardziej cierpieli pasażerowie znajdujący się w skrajnych miejscach salonu dziobowego i rufowego. Najlepiej się czuli ci przebywający na śródokręciu. Za to przy przechyłach poprzecznych panowała „pełna demokracja”, wszyscy chorowali jednakowo. Toalety i odsłonięty pokład szybko zapełniały się osobami oddającymi „hołd naturze”. W takiej sytuacji przezorni marynarze nie zwlekali z ustawianiem odpowiedniej ilości wiader w newralgicznych miejscach wewnątrz statku. Miało to również swoją „dobrą stronę”, bowiem nawet ci najbardziej „zapominalscy” mogli na własne oczy sprawdzić, co też zjedli przed zaokrętowaniem.
Ludzie posiadający wiedzę z czasów starożytnego Rzymu znajdowali w swej niedoli inną pociechę. Otóż ówcześni patrycjusze w czasie długotrwałych i bardzo obfitych uczt, do perfekcji opanowali umiejętność wielokrotnego przełykania. I to w obie strony!
Tę niedogodność opisywanych statków zabawnie wykorzystywały również dzieci, dodając do oficjalnej nazwy jednostki śmieszne uzupełnienia np: „Balladyna -awiomarina”, „Lilla Weneda – zdrowia ci nie da”, „Ellenai -ajajaj”, „Roza Weneda- Zgroza Weneda”. Jeden z marynarzy podczas prac malarskich zilustrował na chwilę ten ostatni żart.

Pewien humorystyczny incydent miał miejsce w czasach słusznie minionych. Otóż młodzieżowa wycieczka z Czechosłowacji raźno wkroczyła na pokład, skandując propagowane przez ówczesne władze hasło: „vaše moře, naše moře. Ahoj!” (wasze morze, naszym morzem. Cześć!) Było radośnie i podniośle. Powiewały chorągiewki. Mieli odbyć wycieczkę po Zatoce Pomorskiej. Pogoda była piękna, tyle że na wodzie unosiła się umiarkowana „martwa fala” po niedawnej wichurze. Co nieco bujało. Po godzinie statek wrócił. Zieloni na twarzach pasażerowie chwiejnie schodzili na ląd. Na ogół w milczeniu. Tylko jeden z nich zawrócił. Podszedł do marynarza stojącego przy trapie i z trudem wykrztusił: „at tento ďábel vezme tvė moře (a niech to wasze morze…diabli wezmą).

Statki typu PP-120

Zostały zbudowane w gdańskiej stoczni Wisła w Pleniewie/Stogach. W latach 1965-1969 Żegluga Szczecińska zakupiła serię 7. mniejszych jednostek, przeznaczonych do przewozów portowych i promowych. Były to : „Magda”, „Jagna”, „Balbina”, „Regina”, „Olga”, „Fafik” i „Filutek”. Statki z tej serii mogły przewozić do 200 osób. Podstawowe ich wymiary to: L 21,6m, B 6,2m, T 1,85m. Były wyposażone w silniki Puck o mocy 120 KM (88,3 kW) i rozwijały prędkość około 7 węzłów. Pomimo napędu 1 śrubą, odznaczały się dobrą manewrowością. Załoga: kapitan, bosman, marynarz i mechanik. Dominującym elementem architektury tych statków była nadbudówka, przykrywająca prawie cały pokład, z wyjątkiem części dziobowej. Na nadbudówce usytuowana została sterownia, za nią maszt i górny pokład – chętnie odwiedzany przez pasażerów w czasie ładnej pogody. Charakterystyczną cechą był brak komina, spaliny silnika odprowadzane były bezpośrednio z rufy. Z uwagi na pękaty kształt kadłuba statków, ich załogi nazywały je ogólnie „baniakami”.

Statek typu SJD „ Agata”

Był to statek klasy śródlądowej, pracujący również na wodach portowych. Został zbudowany w 1966 roku. Jego długość wynosiła 33,62m, szerokość 6,1m, zanurzenie 1m. Napęd: silnik Skoda 190 KM (139,7 kW), prędkość ok. 10 węzłów (18.5 km/h). Zdolność przewozowa 250 osób. Załoga: kapitan,bosman, mechanik i 2 marynarzy.
Z uwagi na płaską sylwetkę, marynarze nazywali ją „naleśnikiem”.

Motorówka Alka

Najmniejszy ze statków Żeglugi Szczecińskiej. W dziobowej części mieściło się osłonięte dużymi oknami i dachem pomieszczenie dla pasażerów. Za nim i powyżej usytuowana była sterówka z małym maszcikiem na dachu. Rufowa część pokładu była odsłonięta, z możliwością rozpostarcia brezentu. Jednostka ta służyła do wycieczek po porcie. Zdolność przewozowa do 20 osób. Pozostałych danych -brak.

Wodoloty

Główną zaletą wodolotów była ich znaczna prędkość rzędu 30-35 węzłów (55,6 64,8 km/h), dlatego szczególnie nadawały się do przewozów komunikacyjnych. Pasażerowie siedzieli w wygodnych, lotniczych fotelach. Poza tymi niewątpliwymi zaletami, wodoloty posiadały także szereg wad. Paliwożerne i głośne silniki były drogie w eksploatacji, co niekorzystnie wpływało na cenę biletów. Widoczność dla pasażerów była ograniczona. Możliwości poruszania się wewnątrz jednostki były niewielkie. Nawet umiarkowane fale powodowały wstrząsy, przypominające jazdę po bardzo wyboistej drodze. Niektórzy malkontenci narzekali, że przy tych wstrząsach i wibracjach…”wypadają im plomby z zębów”. Nie należy im jednak wierzyć. Prawdopodobnie i tak by wypadły i to bez udziału wodolotu!
Przy większych falach (zwłaszcza na morzu) wodoloty musiały przechodzić na „pływanie wypornościowe”, przy znacznie zredukowanej prędkości. Wówczas kołysanie w zamkniętej przestrzeni nie sprzyjało dobremu samopoczuciu pasażerów. Pomimo tych wad, wodoloty cieszyły się dużą popularnością.

Zryw I

Wodolot został zbudowany w 1965 roku w stoczni „Wisła” w Gdańsku. Kadłub wodolotu projektu prof. Lecha Kobylińskiego został wykonany z hydronalium (stop aluminium). Zdolność przewozowa statku wynosiła 86 osób. Rozwijał prędkość 35 węzłów (64,8 km/h). Dzięki dużej prędkości czas podróży ze Szczecina do Świnoujścia nie przekraczał 1 godziny. Wymiary: L 30m, B 9m, T1/T2- 1,3/2,6m. Napęd: silnik M-50 1250 KM (919,4 kW), 1 śruba.
Tego typu silniki instalowano na kutrach torpedowych w ZSRR. Masa całkowita statku 18 ton. Był to prototyp, który uległ kilku awariom. Po roku 1967 został przekazany Marynarce Wojennej. Pływał na trasie Gdynia – Hel. Szkoda, że nie rozwinięto później produkcji tej niewątpliwie interesującej konstrukcji.

Wodoloty typu Kometa i Kolchida

Wodoloty zostały zbudowane w Poti nad Morzem Czarnym (Gruzja). Dostawy siedmiu tego typu statków odbywały się w latach 1967-1975. Początkowo oznaczone były tylko kolejnymi numerami. Później, po uroczystym chrzcie morskim przy Wałach Chrobrego, otrzymały imiona: „Wala”, „Lida”, „Kalina”, „Daria”, „Lena”, „Liwia” i „Wera”. Wodoloty tego typu przewoziły po 116 pasażerów z prędkością 32 węzłów (59,3 km/h). Wymiary: L 35,2m, B 9,6m, T1/T2- 1,9/3,5m. Załoga: kapitan, bosman (później oficer wachtowy), 2 mechaników i marynarz. Były to jednostki dwuśrubowe o maksymalnej mocy dwóch silników 2200 KM (1618 kW). Zakupione przez spółkę „Polsteam Żegluga Szczecińska” „Liwia” i „Wera” były jednostkami typu „Kolchida”. Przedtem eksploatowano je na jeziorze Onega. Miały niemieckie silniki MTV wyprodukowane w Prenzlau. Ich moc wynosiła 2 X 1360 KM (2 X 1000,3 kW). Osiągały prędkość 35 węzłów. Zdolność przewozowa zalew/morze wynosiła odpowiednio po 140/120 osób.

Wodoloty typu „Meteor”

Jednostki zbudowane w latach 1974-76, nosiły imiona: „Adriana”, „Marzena”, „Sylwia” i „Iwona”. Ich długość wynosiła 36m, szerokość 6,2m. Zanurzenie w czasie postoju 3,2m. Pozostałe dane techniczne jak w przypadku „Komet”.

Wodoloty typu „Rakieta”

Trzy jednostki o imionach: „Bogna”, „Sława” i „Sawa” przewoziły po 68 pasażerów. Posiadały napęd jednośrubowy i pojedynczy silnik o mocy 1100 KM (809 kW). Rozwijały prędkość do 30 węzłów (55,6 km/h.

„Zorza” – statek o napędzie strugowodnym

Była to szybka jednostka śródlądowa o mocy 1100 KM (809 kW) i prędkości do 20 węzłów (37 km/h). Zatrudniano ją miedzy innymi w przewozach do Schwedt w NRD. Cechą szczególną tego statku było to, że śruba napędowa (wirnik) znajdowała się w specjalnym tunelu wewnątrz kadłuba.

Ziemowit Sokołowski

Zdjęcia ze zbiorów autora. Widokówki jednostek: „Balbina”, „Agata”, „Alka”, „Kometa-1” ze zbiorów Wojciecha Sobeckiego