WARSZAWA: 23:38 | LONDYN 21:38 | NEW YORK 16:38 | TOKIO 06:38

Port po prywatyzacji-rozmowa z Januszem Jarosińskim prezesem Morskiego Portu Gdynia S.A.

Dodano: 09 lut 2015, 7:49

W roku 2014 Zarząd Morskiego Portu Gdynia S.A. sprzedał ostatnią swą spółkę eksploatacyjną, kończąc w ten sposób, trwający 12 lat, proces prywatyzacji. Tą ostatnią był Bałtycki Terminal Drobnicowy, którą za cenę blisko 58 mln złotych kupił OT Logistic – lider spedycji morskiej i kolejowej z siedzibą w Szczecinie. Jak ocenia tę prywatyzację Prezes ZMPG S.A. Janusz Jarosiński?
– Przez 12 lat dla wszystkich naszych spółek eksploatacyjnych zdołaliśmy pozyskać dobrych inwestorów. Do prywatyzacji niektórych spółek było kilka podejść, bo nie zawsze udawało się sfinalizować sprzedaż udziałów za pierwszym razem. Wszystkie sprywatyzowane podmioty funkcjonują efektywnie na rynku. Konsekwentnie realizują one swe zobowiązania, zapewniają rozwój spółek, a osiągając pozytywne wyniki, dokładają swoje cegiełki do sukcesu portu gdyńskiego. W 2001 roku wychodziliśmy na rynek z Bałtyckim Terminalem Kontenerowym, którego sprzedaż zakończyliśmy w maju 2003 r. Natomiast wszystkie procesy prywatyzacyjne spółek eksploatacyjnych, gdzie posiadaliśmy 100 % udziałów zamknęliśmy w 2014 roku. Jednocześnie Zarząd Morskiego portu pozyskał znakomitych partnerów biznesowych oraz znaczne sumy pieniędzy, które możemy teraz inwestować w rozwój infrastruktury portowej.
– Ubiegły rok dla gdyńskiego portu był znakomity, czy i ten rok będzie tak samo rekordowy? Jakie są prognozy?
– Chcielibyśmy, żeby obroty ładunkowe rosły. W bieżącym roku stykamy się na rynku z trzema niekorzystnymi zjawiskami, choć nie są one niespodziankami, bo były już wcześniej zapowiadane. Z jednej strony to jest sojusz Maerska i MSC, który powoduje, iż część ładunków w kontenerach przewożonych przez MSC od drugiego kwartału bieżącego roku trafi do Deepwater Container Terminal w Gdańsku i ten ładunek zostanie dla nas stracony. Drugim jest decyzja fińskiego załadowcy papieru , by zaopatrywać polski rynek nie przez Gdynię, lecz przez Rostock, co oznacza straty dla Bałtyckiego Terminalu Drobnicowego i całego portu gdyńskiego. Trzecim natomiast elementem jest dyrektywa siarkowa. W tym przypadku do końca nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, jak wprowadzenie paliwa niskosiarkowego wpłynie na obroty portu gdyńskiego. Miesiąc to zbyt krótki okres by odnosić się do tego tematu. Nie wiemy jednak, jak będzie się kształtował rynek w długim horyzoncie czasowym. Zakładamy, że pod względem przeładunkowym rok 2015 będzie nieco słabszy niż poprzedni, ale trzeba pamiętać o absolutnym rekordzie, jaki został ustanowiony. Natomiast na pewno będzie to bardzo dobry rok pod względem inwestycji, bo tu jesteśmy mocno rozpędzeni. Jeszcze kończymy część projektów z unijnego budżetu 2007-2013.
– Jakie nakłady przewiduje na inwestycje w najbliższych latach?
– Musimy powiedzieć, jaka jest gradacja naszych priorytetów. Przede wszystkim chcemy skończyć modernizację nabrzeży: Szwedzkiego, Rumuńskiego i Bułgarskiego, na których obecnie toczą się prace. Przy pierwszym i trzecim głębokość wyniesie na razie 13,5 m, docelowo -15,5 m, natomiast przy Rumuńskim – 13,5 m. Kluczowe dla nas będzie fizyczne rozpoczęcie prac przy budowie obrotnicy (bo prace projektowe już trwają), czyli najpierw budowa miejsca cumowania doku Marynarki Wojennej, by ten dok opuścił obecne i przeszedł na nowe posadowienie oraz wyburzenie Nabrzeża Gościnnego. Wtedy otwieramy możliwości wejścia do portu dla statków długości 380 m. W pierwszym etapie przewidujemy głębokość toru podejściowego 13,5 m, w drugim – do 15,5 m, także poszerzenie wejścia przy Kapitanacie i wzmocnienie nabrzeży oraz, oczywiście, pogłębienie toru podejściowego do 17 m. Kolejne dla nas ważne zadanie – kończą się prace nad projektem nowego terminalu promowego, który będzie zlokalizowany na Nabrzeżu Polskim. Projekt będzie gotowy jeszcze w obecnym półroczu, potem wejdziemy w procedury przetargowe i w roku przyszłym powinna się rozpocząć sama budowa terminalu. Ponadto ważna jest dla nas także rozbudowa potencjału magazynowego: w tym roku chcemy rozpocząć budowę jednego magazynu i mam nadzieję, że w przyszłym roku – kolejnego. Chciałbym, żebyśmy sfinalizowali zakup terenów od Stoczni Nauta. Pierwszy plac jest może nieduży, bo 2,2 ha, ale dla nas każdy hektar jest cenny no i bacznie będziemy obserwować sytuację na rynku, czy nie pojawią się jakieś dodatkowe tereny i czy będzie nas na nie stać przy tak wielkim rozmachu inwestycyjnym, jaki mamy.
– Dzisiaj gdyński port wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze 10 lat temu, nie mówiąc już o porównaniu do stanu sprzed ćwierć wielu, czyli z początków transformacji polskiej gospodarki. Stało się to dzięki owym wielomilionowym środkom otrzymanym w wyniku prywatyzacji spółek eksploatacyjnych oraz środkom pozyskanym z różnych funduszy europejskich.
– Niewątpliwie wszystkich tych inwestycji byśmy nie zrealizowali bez pomocy środków z Unii Europejskiej, które tu mają olbrzymie znaczenie. Ale trzeba również powiedzieć, że byliśmy bardzo aktywni, jeśli chodzi o tworzenie projektów i pozyskiwanie tych środków. Unijny budżet 2007-13 traktowaliśmy jako budżet olbrzymiej szansy dla portu gdyńskiego i niewątpliwie została ona przez nas wykorzystana. Rzeczywiście, jeślibyśmy dziś przejechali się wewnątrz portu, w gruncie rzeczy ta nowość emanuje z każdego nabrzeża. Wszędzie widać, że albo one były, albo są modernizowane; stare magazyny w znacznym stopniu zostały wyburzone, a w ich miejsce stanęły nowoczesne obiekty zbudowane na potrzeby rynku. Zniknął ostatni nie uregulowany fragment portu, czyli Nabrzeże Bułgarskie. W tej chwili kończy się tam budowa bardzo nowoczesnego nabrzeża wraz z zapleczem drogowym i placami, które konsekwentnie będą zagospodarowywane również pod zadania kontenerowe bądź poprzez budowę nowych magazynów. Oczywiście, to co tam powstanie, będzie zależało od przyszłych potrzeb rynku. Myślę, że gdyby był wskaźnik nowoczesności czy zmian, byśmy tu byli albo liderem, albo w absolutnej czołówce w porównaniu z portami bałtyckimi.
– Mówi się, że porty powinny rozwijać swój potencjał wtedy, gdy gospodarki świata przeżywają kryzys, a wszystko po to, by być przygotowane na czas nowej prosperity i móc wówczas zaoferować kontrahentom nowe, zwiększone moce przeładunkowe. Czy wy postępujecie według podobnych zasad?
– Cykle koniunkturalne są zjawiskiem znanym. Uważam, że znakomicie wykorzystaliśmy właśnie ostatnie lata, bo z planowaniem i realizowaniem inwestycji wychodziliśmy w najlepszym momencie. Jesteśmy bardzo rzetelnym inwestorem i płatnikiem. W przetargach przez nas organizowanych uczestniczyli znakomici wykonawcy. W efekcie osiągnęliśmy bardzo dobrych realizatorów inwestycji i korzystne ceny. Miło oddawać do użytku magazyn o powierzchni 16,5 tys. m² i od pierwszego dnia mieć go w 100 % wykorzystany, a tak było w naszym przypadku. To pokazuje, iż inwestycja jest zrealizowana w odpowiednim momencie pod potrzeby rynku.
– Czy fakt, że osiągacie tak dobre wyniki przeładunkowe w różnych grupach towarów, świadczy również o tym, iż możecie zaoferować swoim kontrahentom coraz to nowocześniejszy potencjał?
– Niewątpliwie, wszystko ma znaczenie. Z jednej strony mamy partnerów biznesowych od wielu, wielu lat i wiemy czego możemy się po nich spodziewać, a oni wiedzą, czego mogą od nas oczekiwać. Staramy się wsłuchiwać w odgłosy rynku i zawsze podkreślamy, że Zarząd Morskiego Portu niczego nie buduje dla siebie, lecz wszystko dla naszych partnerów biznesowych, by oni wykorzystywali nasz potencjał przeładunkowy w sposób jak najlepszy. Wydaje się, że w ostatnich latach ta współpraca była na wysokim poziomie i dzięki temu budujemy sukces naszego portu i osiągnęliśmy takie wyniki, jakie mamy.
– Czy ten potencjał, jakim dysponujecie w obecnych granicach portu, wystarczy na najbliższe lata, czy też planujecie wyjść w morze z nowymi inwestycjami, by wobec szczupłości miejsca na lądzie zyskać w ten sposób nowe tereny?
– Gdybyśmy mieli wskazać bolączki portu gdyńskiego, to w pierwszym rzędzie wymienilibyśmy szczupłość terenów portowych. Gdybyśmy, snując marzenia, mieli ich więcej, jestem absolutnie przekonany, że udało by się nam pozyskać jeszcze więcej nowych partnerów biznesowych. Stąd bardzo ważne dla nas jest wykorzystanie każdego metra kwadratowego, a im bliżej kei, tym jest on bardziej atrakcyjny. Kilka lat temu przeprowadziliśmy analizy, co by było, gdybyśmy chcieli zlokalizować taki terminal na Zatoce Gdańskiej. Niestety, koszty byłyby olbrzymie, idące w miliardy złotych, stąd trudno byłoby sobie dzisiaj wyobrazić, by takie przedsięwzięcie stało się rentowne. Co będzie za lat piętnaście – zobaczymy. Kluczem do sukcesu jest nośny układ drogowo-kolejowy. Poprawa jaka nastąpiła jest zauważalna, ale już dziś widać, iż niezbędne są dalsze inwestycje drogowo-kolejowe. Port gdyński nadal będzie bardzo efektywny, będzie się rozwijał i przyciągał dodatkową masę towarową, którą trzeba wywieźć. Stąd nasze dążenia, by trasa kolejowa nr 201 przez Kościerzynę miała na całej długości dwa tory i żeby była zelektryfikowana, by mogła odciążyć szczególnie ten cały newralgiczny węzeł z Gdyni do Gdańska i dalej na południe. Chcielibyśmy, by część ładunków była przewożona przez Kościerzynę, a to jest potrzebne nie tylko portowi gdyńskiemu, nie tylko całemu Pomorzu, ale całej Polsce, bo dzięki temu ładunki będą szybko i bezpiecznie mogły docierać do odbiorców. Dzisiaj jakoś sobie radzimy, ale spoglądamy w przyszłość. Mówi się, że udział transportu kolejowego w dowozie do portu i wywozie z niego powinien wzrastać , ale w dalszym ciągu dostęp drogowy jest niezwykle istotny. Jak już wcześniej mówiłem, były dni, że przyjeżdżało po 600 ciężarówek ze zbożem, no ale podstawowym ładunkiem dla nas są kontenery. To są codziennie wielkie ilości ciężarówek z kontenerami, które przyjeżdżają do Baltic Container Terminal i Gdynia Container Terminal. Trasa Kwiatkowskiego jest dotąd jedyną trasą dojazdową i jeżeli nasz port ma się rozwijać, potrzebuje także alternatywnego dostępu od strony lądu.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Lechosław Stefaniak