WARSZAWA: 16:23 | LONDYN 14:23 | NEW YORK 09:23 | TOKIO 23:23

Przekaz z s/y SELMA EXPEDITIONS: Relacja 22-23.03.2015 – Pożegnanie z Antarktyką – Ucieczka przed sztormem – Do Hornu mniej niż 48 h

Dodano: 23 mar 2015, 19:26

Za ok. 36 godzin jacht SELMA EXPEDITIONS zamknie pętlę swojej wyprawy, ponownie przepływając wokoło Hornu tym razem z Pacyfiku na Atlantyk. To żeglarskie zakończenie założeń Wyprawy SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ, rozpoczętej opłynięciem Hornu z Atlantyku na Pacyfik w dniu 8 kwietnia 2014 roku.

Żeglujemy już – można powiedzieć, w okolicach przylądka Horn.
Do Skały pozostały nam nie więcej niż dwie doby. Prawie czujemy zbliżający się ląd. Żeglujemy po w miarę spokojnym oceanie cały czas z prędkościami 7-8 węzłów (około 15 km/h). Robi się na tyle ciepło, że pod pokładem wygasiliśmy już kominek – było za gorąco. Termiczna odzież powoli chowana jest do worków. Płyniemy już po „cieplejszym morzu”. Strefa konwergencji antarktycznej (pas wód powierzchniowych pomiędzy 47°S a 62°S – gdzie stykają się zimne wody płynące od Antarktydy i cieplejsze wody z północy) została przekroczona kilka dni temu.
„Bezludne sześćdziesiątki” pozostawiliśmy za plecami, a „wyjące pięćdziesiątki” przywitały nas jak starych dobrych znajomych. Pogoda rewelacyjna, dzisiaj wieczorem kolejna aleja gwiazd. Znowu gwieździste niebo nad nami, ale tym razem można je obserwować bez ryzyka przemarznięcia na kość. Wachty schodzą z bólem w karku – każdy gapi się w niebo…
– Jacek.
Pożegnanie z Antarktyką
Dzień po wypłynięciu z cienia wyspy Piotra I odbyło się jeszcze nasze pożegnanie z wielorybami. Raczej – dalekie spotkanie z humbakami (walenie Megaptera novaeangliae). I to jakie! Otóż, te kilkunastometrowe olbrzymy „popisywały się” wyskakując całe nad wodę i z ogromnym pluskiem wpadając do niej. Mieliśmy wrażenie, że to spektakl tylko dla nas: „Na otarcie łez”. Gdy w końcu jeden z nich zdecydował się przypłynąć bliżej, pomachał przez tylko płetwą na pożegnanie i zniknął. Kiedy żeglowaliśmy kilka miesięcy temu w kierunku Antarktydy – wtedy powitanie zgotował nam petrel śnieżny, śliczny, biały ptaszek wielkości mewy, który mieszka i gniazduje tylko tutaj. A teraz pożegnały nas skaczące wieloryby. Za to przy ostatniej widzianej górze lodowej latały jeszcze fulmary, kojarzące mi się głównie z jesienią na Ziemi Ognistej, gdy setki tych ptaków przylatuje na Kanał Beagle’a.
Tym razem to już naprawdę koniec. Koniec obmarzania, koniec gór lodowych, koniec wacht z „okiem” (czyli dodatkowym obserwatorem). Pojawił się za to deszcz, bardzo niemiły, ale stosunkowo ciepły. Naczynia można zmywać bez podgrzewania wody na gazie i wszyscy zrzucili co najmniej jedną warstwę ubrań. Fajnie? No niby tak, bo przed nami Horn, co niezmiennie kojarzy nam się z domem. A potem jeszcze trochę i będziemy ściskać najbliższe nam osoby.

Ale jednak gdzieś tam żal się kołacze. No bo, jak to tak – wachta, bez choćby jednej góry lodowej? Jakoś się tak pusto zrobiło… tylko szare fale i szary, zamglony horyzont. Godzina mija za godziną. Cieśnina Drake’a owiana złą sławą jest dla nas na razie łaskawa i nawet udało się zrobić doskonały, dobowy przebieg 214 mil (prawie 400 km w 24 godziny), ale jakby czegoś brak… Biała Kraina została zdecydowanie za rufą. Lodowa Królowa już o nas zapomniała, odwróciła swą twarz na południe, i zamraża zimowym oddechem swój pałac.

Pozostaje odwrócić głowę i już nie oglądając się za siebie, płynąć naprzód. Postawiliśmy jeden z naszych największych żagli. Ogromna genua – doskonała na słabe wiatry. Wnikliwie analizujemy przychodzące prognozy pogody i robimy korekty kursu. Czasem najszybsza droga do celu, wcale nie jest najkrótszą. Zupełnie jak w życiu…
– Tomek.
/opr. JJC/
– Z obserwatorium astronomicznego Selma pozdrawiają:
Piotr, Jacek, Artur, Leon, Duszan, Wifi, Damian, Luby, Krzysiek, Kris i Tomek.
„Źródło: Selma Expeditions.com”. Zdjęcia fotograficzne: Tomasz Łopata i Krzysztof Jasica.
Dwa fulmary_Fot.T.Lopata_SelmaExpeditions.com
Humbak zegna _Fot.T.Lopata_SelmaExpeditions.com_komp
Snow Petrel i ksiezyc_Fot.T.Lopata_SelmaExpeditions.com