Dodano: 29 kw. 2015, 15:09
W czerwcu wodolot „Bosman Express” ma wrócić na trasę ze Szczecina do Świnoujścia. W ubiegłym sezonie wodolot kursował krótko z powodu awarii. Wypada mieć nadzieję, że ten sezon będzie dla właściciela jednostki bardziej pomyślny i „Bosman Express” będzie kursował przez cały sezon.
Jak to kiedyś bywało…
Pierwszy wodolot pojawił się w Szczecinie w drugiej połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Był to zaprojektowany w 1966 roku przez gdańskiego konstruktora Lecha Kobylińskiego „Zryw 1”. Konstrukcja miała swoje wady, ale jak oceniają specjaliści można ją było modernizować i z pewnością następne modele byłyby coraz lepsze. Następnych modeli niestety nie było, bo podobno kategorycznie nie życzyli sobie tego towarzysze radzieccy. Tak więc „Zryw 1” to jak dotąd jedyny wodolot zaprojektowany i zbudowany w naszym kraju. Jednostka zabierała na pokład 75 pasażerów, a dwa silniki o mocy 120 KM każdy pozwalały na rozwinięcie prędkości ok. 70 km/h.
Następcą „Zrywu 1” przy szczecińskim nabrzeżu była radziecka „Kometa 1”. Był to wodolot przystosowany do operowaniu na morzu i przez krótki czas obsługiwał połączenie Świnoujście-Ystad. W sumie w latach 1965-1980 w stoczni na Ukrainie zbudowano 86 „Komet” z tego 34 na eksport. Jednostka może przewozić 118 pasażerów z maksymalną prędkością 60 km/h. Podobno kilka z nich jest jeszcze wykorzystywanych na lokalnych trasach w Grecji i na Kubie.
W roku 1997 dwa wodoloty typu „Kolchida” eksploatowała firma należąca do Polskiej Żeglugi Morskiej. Po dwóch latach jednostki sprzedano, bo zainteresowanie rejsami spadło, a kosztowne w utrzymaniu „Kolchidy” nie przynosiły właścicielowi spodziewanych zysków. To był koniec rejsów wodolotów na trasie Szczecin-Świnoujście na prawie 10 lat. Loty wznowiła w 2007 roku, a więc już w nowym stuleciu firma Adler Schiffe. Od kwietnia do września można polecieć ze Szczecina do Świnoujścia i z powrotem wodolotem „Bosman Exspress”. To jednostka typu „Meteor” zbudowana w 1992 roku w Sankt Petersburgu. Starsi Szczecinianie z łezką w oku wspominają lata siedemdziesiąte, kiedy w naszym mieście było kilka wodolotów, a państwowe zakłady pracy dopłacały swoim pracownikom do wypoczynku.
Ale szczecińska biała flota to przecież nie tylko wodoloty. Na Odrze cumowało kilkanaście statków wycieczkowych. Wśród nich była między innymi słynna „Diana” zwana szczecińskim „Batorym”. Statek woził turystów ze Szczecina do Wicka. Były także: „Alina”, „Balladyna”, „Halina”, „Aldona”, „Joanna”, w sumie kilkanaście stateczków, z których wszystkie nosiły imiona żeńskie związane z twórczością Juliusza Słowackiego. Wielkie dni białej floty skończyły się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Małe stateczki nie wytrzymały sztormów wielkich przemian gospodarki rynkowej. Część jednostek została sprzedana, inne zakończyły swój żywot i zostały pocięte na przysłowiowe żyletki.
Od pewnego czasu sytuacja zmienia się na lepsze. Pięknieją nadodrzańskie bulwary, rozwija się turystyka wodna, na Odrze możemy zobaczyć coraz więcej różnego rodzaju jednostek turystycznych, których właściciele przypływają zobaczyć nasze miasto. Miasto, które przez wiele lat było odwrócone plecami do rzeki zaczyna znów zwracać się frontem do Odry, serce Szczecina powraca na właściwe miejsce.