WARSZAWA: 15:27 | LONDYN 13:27 | NEW YORK 08:27 | TOKIO 22:27

Baltona czyli powiew lepszego świata

Dodano: 26 kw. 2024, 20:10

W czasach PRL-u Baltona była przepustką do lepszego świata, dostępnego tylko dla wybranych. Wybrańcami były osoby, które posiadały w swoich portfelach waluty krajów kapitalistycznych – najczęściej dolary amerykańskie i niemieckie marki oraz marynarskie bony.
Takie osoby do szarej, siermiężnej socjalistycznej rzeczywistości mogły wpuścić promyczek niedostępnego dla innych kolorowego świata luksusu.
Ale nawet tutaj ukryty był pewien podstęp. Twórcom Baltony chodziło bowiem o to, aby posiadacze tzw. „twardej waluty” wydawali ją w Polsce, a nie za granicą, podczas wyjazdów do rodziny, pracy na kontraktach czy – jak w przypadku marynarzy – w dalekich zamorskich portach.
Sklepy, w których obywatelom krajów socjalistycznych sprzedawano towary za waluty krajów kapitalistycznych, nie były polskim pomysłem. W Czechosłowacji funkcjonowała sieć sklepów Tuzex, w Bułgarii – Corecom, w NRD – Intershop. Ale wracajmy do Baltony.

Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Baltona powstało 3 września 1946 roku w Gdyni. Podstawowym przedmiotem działalności nowego podmiotu miało być zaopatrywanie polskich statków. W późniejszym okresie Baltona zaopatrywała także sklepy na lotniskach i przejściach granicznych oraz zapewniała zaprowiantowanie polskich placówek dyplomatycznych i samolotów LOT-u.
Firma miała także placówki handlowe w największych miastach w Polsce.
Po przemianach polityczno-gospodarczych w Baltonie można było kupować towary za złotówki. W Szczecinie pierwszy „złotówkowy” sklep powstał na Placu Orła Białego.
Nazwa Baltona pochodzi od słów: Baltic – Bal i tona – miara dostawy towarów. W roku 1973 jako logo Baltony pojawił się słynny uśmiechnięty marynarz z fajką, który przez wiele lat był symbolem firmy. Najpopularniejszą siecią sklepów z towarami ekskluzywnymi dostępnymi za tzw. waluty wymienialne był Pewex.
Pod koniec lat 80. Pewex miał 800 placówek w całej Polsce, ale firma nie przetrwała przemian, które nastąpiły w naszym kraju po 1989 roku. Baltona nawet po zmianach ustrojowych przez wiele lat walczyła o swoją pozycję na rynku. Ostatecznie walkę przegrała, bo towary dostępne za dewizy i uznawane w socjalistycznej rzeczywistości za ekskluzywne, po zmianie ustroju można już było kupić w zwykłych sklepach za złotówki.
Po wielu zmianach Baltona funkcjonuje do dziś i ma się bardzo dobrze. Firma jest doskonale znana na krajowych lotniskach.

Dla kogo Baltona?

W założeniach Baltona miała być firmą zaopatrującą w towary polskie statki, a później także samoloty i placówki dyplomatyczne. Po pewnym czasie, kiedy władze zorientowały się, że Polacy otrzymują pieniądze od rodzin zamieszkałych za granicą, pracują na kontraktach i statkach, na których otrzymują tzw. dodatki dewizowe – podjęto decyzję o otwarciu w największych miastach Polski sklepów, w których rodacy mogli za dewizy kupić towary niedostępne w polskim handlu.
W Szczecinie największy sklep Baltony znajdował się w „grzybku” na ulicy Gdańskiej.
Absurd całej sytuacji zdumiewa do dziś. Zarówno Baltona jak i Pewex miały w swojej nazwie sformułowanie: „Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego”.
Słowo eksport oznacza transfer towarów lub usług poza granicę kraju. Czym w takim razie był „eksport wewnętrzny”? Na to pytanie odpowiedź znali tylko twórcy socjalistycznej ekonomii.
Kolejnym absurdem był podział społeczeństwa na lepszych, czyli tych, którzy mieli dewizy i gorszych – a więc zdecydowaną większość obywateli, która zarabiała tylko w złotówkach, a waluty wymienialne mogła kupić nielegalnie od cinkciarzy. Kolejnym wynalazkiem socjalistycznej ekonomii były tzw. bony towarowe, które w sklepach Baltony czy Pewexu zastępowały prawdziwą walutę. O ile markami czy dolarami można było płacić wszędzie, to bony towarowe przypisane były do konkretnej sieci sklepów. Były więc bony baltonowskie dla Baltony i bony pewexowskie, którymi można było płacić w sklepach Pewexu. Były także bony banku PeKaO, za które można było kupować nawet mieszkania i samochody.
Jeśli marynarz otrzymał dodatek dewizowy w dolarach, mógł go wydać w dowolnym porcie, bony towarowe musiał przywieźć do kraju i wydać w Baltonie. W ten sposób państwo ograniczało strumień wypływających z kraju dewiz.

Co można było kupić w Baltonie?

W Baltonie można było kupić jeansy firm Wrangler, Levis, Lee, czekolady Milka, kakao, kawę, szwedzkie, duńskie i holenderskie piwo, zagraniczne papierosy, perfumy, gumy do żucia Donald i Wrigley’s, herbatę Lipton, zabawki – między innymi słynne resoraki firmy matchbox, klocki Lego, a także kasety magnetofonowe, sprzęt elektroniczny – wieże stereo, magnetowidy i telewizory takich marek jak Sony, NEC i Philips.
W czasach, kiedy w większości polskich domów królowały radzieckie telewizory Rubin i magnetofony Unitra, posiadacze baltonowskich bonów oglądali propagujący uroki socjalistycznej rzeczywistości Dziennik Telewizyjny na ekranach telewizorów wyprodukowanych przez niemieckich czy holenderskich imperialistów. Taka to była podwójna rzeczywistość.

Polskie towary za zagraniczne pieniądze

Na szczyt hipokryzji zakrawa fakt, że zarówno w Baltonie jak i w Peweksie można było kupić polskie towary, wyprodukowane w krajowych fabrykach. W obu sieciach sprzedawano polską wódkę, piwo, szynkę i czekoladę Wedla.
W latach świetności Baltona miała nawet własne linie produktów (piwo, szynka) o przedłużonej trwałości. Do naszych czasów dotrwał tylko chleb baltonowski, który oczywiście z Baltoną nie ma już nic wspólnego, a kiedyś dostarczany był na poleskie statki jako produkt o przedłużonej trwałości, który dłużej zachowywał świeżość. Dzisiaj chleb baltonowski możemy kupić w… Żabce. To kolejny symbol zmieniających się czasów.
Przedstawiciele większości społeczeństwa, którzy nie posiadali dewiz i nie mogli kupować w Baltonie, z zazdrością patrzyli na tych, którzy mogli sobie pozwolić na baltonowskie i pewexsowskie luksusy.
Właśnie wtedy na murach polskich miast pojawiło się prześmiewcze hasło: „W trumnie z Baltony wyglądasz jak żywy”.

Baltonowski biznes

W latach osiemdziesiątych pojawiły się skupy, w których marynarze mogli za złotówki sprzedać zakupione za granicą towary. Przebitka była dobra i za zakupione szczególnie w strefach bezcłowych (duty free) towary, można było w skupie dostać naprawdę dobrą cenę. Przedsiębiorczy rodacy szybko zorientowali się, że wcale nie trzeba wyjeżdżać za granicę, żeby dobrze zarobić. Wystarczyło za bony kupić w Baltonie lub Pewexie wódkę, koniak, gumę do żucia lub kilka kartonów papierosów i sprzedać w marynarskim skupie. Na niektórych towarach zarobek był nawet dwukrotny.
W Szczecinie sklep Baltony i skup mieściły się na ulicy Wielkiej (obecnie Kardynała Stefana Wyszyńskiego). Obie placówki dzieliło zaledwie kilkaset metrów.
Kupowano więc towar w Baltonie, przenoszono do skupu i sprzedawano z niezłym zyskiem. Za zarobione złotówki kupowano u cinkciarzy dolary lub marki, za które znów robiono zakupy w Baltonie. Proceder można było powtarzać wielokrotnie.
Towar ze skupów sprzedawany był później w normalnych sklepach detalicznych.
Pozornie cały proceder był legalny. Wielu baltonowskich handlarzy popadło jednak w kłopoty z prawem. Przestępstwem było bowiem nabywanie dewiz od cinkciarzy oraz odsprzedaż znacznej ilości towarów, wykraczającej poza „potrzeby własne” z zyskiem.
Sprawą handlarzy zajęła się milicja, a później także prokuratura. W połowie lat osiemdziesiątych szczecińska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie handlu towarami zakupionymi w Baltonie. Na ławie oskarżonych zasiadło ponad 20 osób. Pomysłodawcy przestępczego procederu zostali skazani na kary 5 lat pozbawienie wolności.

Kolekcja z Baltony

Dziś gadżety reklamowe z logo Baltony można kupić na popularnych portalach aukcyjnych. Charakterystyczne torby z uśmiechniętym marynarzem kosztują od kilku do kilkudziesięciu złotych. Kryształowy wazon z napisem Baltona to wydatek ponad 200 zł model samochodu z charakterystycznym znakiem Baltony kosztuje 80 zł. Najdroższy baltonowski gadżet, jaki udało mi się znaleźć – Marynarski Bon Towarowy z 1973 roku o nominale dwóch centów, był wystawiony na aukcji za 750 zł. Jak widać Baltona do dziś daje nieźle zarobić!
Tego typu przedmioty wciąż znajdują nabywców wśród zbieraczy pamiątek z czasów PRL-u.
Naprawdę interesujące artefakty osiągają na aukcjach coraz wyższe ceny.
Po roku 1989 Baltona przechodziła różne koleje losu. Był czas, kiedy firma znalazła się na krawędzi likwidacji. Na szczęście kryzys udało się pokonać i przedsiębiorstwo, które wkrótce obchodzić będzie jubileusz 80-lecia działalności z sukcesem funkcjonuje do dziś.

Wojciech Sobecki