WARSZAWA: 00:45 | LONDYN 22:45 | NEW YORK 17:45 | TOKIO 07:45

Morskie historie: Tragedia na m/s „Janek Krasicki

Dodano: 16 cze 2022, 7:01

Czy w Szczecinie planowano zamach na pierwszego sekretarza PZPR, Władysława Gomułkę? Dlaczego załamał się trap statku? Czy w Szczecinie zwodowano milionową tonę stali? Kto ponosi winę za wypadek, w którym zginęły dwie osoby, a kilkanaście lub kilkadziesiąt zostało rannych? Pytań dotyczących statku m/s „Janek Krasicki” jest znacznie więcej. Na niektóre z nich starałem się znaleźć odpowiedź w poniższym tekście.
Obchody Dni Morza w czerwcu 1960 roku miały być szczególnie uroczyste. Robotnicza partia chciała podkreślić okrągły jubileusz piętnastolecia Polski Ludowej i związane z tym osiągnięcia w budowie socjalistycznej ojczyzny.
Jak powiedział w swoim przemówieniu ówczesny minister żeglugi, Stanisław Darski, obchody przypadły „w jubileuszowym piętnastym roku powrotu Polski na 500-kilometrowe wybrzeże Bałtyku”.
Centralne obchody Dni Morza, w których brali udział premier Józef Cyrankiewicz, wicepremier Zenon Nowak, minister obrony narodowej Marian Spychalski oraz dowódca Marynarki Wojennej Zdzisław Studziński, odbywały się w Gdyni, ale mniejszej rangi uroczystości zorganizowano także w innych miastach, między innymi w Sopocie, gdzie otwarto wystawę „XV lat Polski Ludowej na morzu”.
Z pewnością nie bez znaczenia jest także fakt, że w 1960 roku Dni Morza świętowano tydzień wcześniej niż przypadający na 25 czerwca Dzień Stoczniowca. Z punktu widzenia propagandowego było to istotne posunięcie, ponieważ zaledwie 15 lat od zakończenia II wojny światowej udało się w znacznym stopniu odbudować największe stocznie w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie, a polski przemysł okrętowy naprawdę miał się już czym pochwalić.

To nie był zwykły statek

W Szczecinie z okazji Dni Morza 18 czerwca przy Wałach Chrobrego zacumował m/s „Janek Krasicki”, pierwszy dziesięciotysięcznik zbudowany przez szczecińskich stoczniowców i największy statek w historii miasta. Był to 53 statek zbudowany w powojennej historii Stoczni Szczecińskiej.
Pięć lat wcześniej swój pierwszy dziesięciotysięcznik m/s „Marceli Nowotko” zbudowała Stocznia Gdańska i na podstawie tej samej dokumentacji w Szczecinie powstał m/s „Janek Krasicki”.
Stępkę pod budowę jednostki położono 10 grudnia 1958 roku, wodowanie odbyło się 29 września 1959 roku, statek został przekazany armatorowi – Polskim Liniom Oceanicznym 18 czerwca 1960 roku. W tym czasie dyrektorem stoczni w Szczecinie był legendarny Henryk Jendza.
Przy Walach Chrobrego zaplanowano uroczyste podniesienie biało – czerwonej bandery na nowej jednostce. Po części oficjalnej zaplanowano zwiedzanie statku.
Program szczecińskich uroczystości przewidywał wystąpienia przedstawicieli władz państwowych i miejskich oraz dygnitarzy partyjnych i aktywistów organizacji młodzieżowych.
Udział młodzieżowych działaczy był szczególnie istotny, ponieważ „Janek Krasicki” budowany był pod patronatem Związku Młodzieży Socjalistycznej (ZMS), a w jego budowie uczestniczyło 14 zorganizowanych przez ZMS brygad ślusarskich, 9 brygad elektrycznych i jedna brygada maszynowa. Do Szczecina przyjechali działacze młodzieżowi z różnych miast. Byli wśród nich między innymi członkowie Związku Młodzieży Socjalistycznej z fabryki Cegielskiego w Poznaniu, która dostarczyła silnik na nowa jednostkę.
„Głos Szczeciński” – organ Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w wydaniu z 18-19 czerwca 1960 roku zachęcał: „Spotkajmy się na Wałach Chrobrego. W sobotę nastąpi podniesienie bandery na pierwszym szczecińskim 10-tysięczniku Janku Krasickim i przekazanie go armatorowi – Polskim Liniom Oceanicznym. Uroczystość rozpocznie się o godz. 14 na Wałach Chrobrego. KW ZMS organizuje tu wielki wiec młodzieżowy, podczas którego młodzi budowniczowie statku otrzymają odznaczenia i nagrody”.
25 czerwca 1960 roku ta sama gazeta pisała „Ogromny trud włożyliśmy w minionych 15 latach w stworzenie polskiej gospodarki morskiej i – każdy musi to przyznać – trud ten przyniósł wyjątkowo obfite owoce. 15 lat temu, podobnie zresztą jak przed wojną, nie było polskiego przemysłu stoczniowego, a dziś właśnie ta gałąź przemysłu maszynowego jest jedną z najwymowniejszych legitymacji naszych osiągnięć gospodarczych”.

Gdańsk kontra Szczecin

Za gładkimi sformułowaniami z przemówień partyjnych dygnitarzy, powiewającymi biało-czerwonymi flagami i wyścigach w socjalistycznym współzawodnictwie pracy, toczyła się rozpoczęta już podczas wodowania „Janka Krasickiego” zakulisowa walka. Gdańsk obawiał się, że rozwój Stoczni Szczecińskiej może spowodować przesunięcie do Szczecina części pieniędzy, przeznaczonych na rozbudowę stoczni w Gdyni. Tego ani partyjni działacze, ani mieszkańcy Trójmiasta, z pewnością nie chcieli.
Tymczasem Henryk Jendza podczas wodowania „Janka Krasickiego” kazał na kadłubie statku wymalować następujący napis: 1 000 000 ton polskiego przemysłu okrętowego. W Gdańsku zapanowała konsternacja. To przecież Stocznia Gdańska uznawana była za najlepszą i najnowocześniejszą. To Gdańsk budował najwięcej statków, a tymczasem milionową tonę w całym polskim przemyśle okrętowym zwodowano w Szczecinie !!!
W wodowaniu uczestniczyli rodzice Janka Krasickiego oraz około 20 tysięcy szczecinian. Czy rzeczywiście w kadłubie pierwszego szczecińskiego dziesięciotysięcznika zawarta była milionowa tona stali, trudno dziś ocenić, ale efekt propagandowy został osiągnięty. Milionowa tona już na zawsze kojarzyć się będzie ze Szczecinem.
I to właśnie ten statek stał teraz przy nabrzeżu u stóp Wałów Chrobrego, czekając na ostatni przed wypłynięciem w pierwszy rejs doniosły akt – podniesienie polskiej bandery.

Janek

Za dużo ludzi na trapie…

Około godziny 16.30 biało-czerwona bandera wędruje na maszt i dalsza część uroczystości przenosi się na statek. Możliwość obejrzenia pierwszego zbudowanego w Szczecinie dziesięciotysięcznika to duża atrakcja nie tylko dla mieszkańców, ale także dla tych, którzy budowali statek i teraz mogą swoje dzieło zobaczyć z bliska i pochwalić się przed znajomymi i rodziną.
W pewnym momencie pod statkiem dochodzi do awantury. Stojący na dole przy trapie marynarz wyznacza osoby, które mogą wejść na pokład. Pozostali muszą czekać.
– Jak to, oni mogą, a my nie? – odzywają się wzburzone głosy oczekujących. Tydzień wcześniej „Głos Szczeciński” poinformował, że wszyscy chętni będą mogli zwiedzać statek, więc ludzie chcą skorzystać z zaproszenia. Zniecierpliwiony tłum staje się coraz bardziej agresywny. Nie widząc innego wyjścia, kapitan wydaje polecenie podniesienia trapu. W tym czasie na pokładzie jest już około 300 osób. Kilka razy trzeba jednak opuścić trap, żeby wypuścić schodzących ze statku. W tym czasie inni wchodzą na górę. Grupy schodzących i wchodzących mijają się na trapie. Pod spodem nie ma siatki zabezpieczającej.
– Ścisk był ogromny. Trap bujał się jak huśtawka – mówił jeden z naocznych świadków.
W pewnym momencie słychać było trzask. Górna część trapu nie wytrzymała i przełamała się. Ludzie, chroniąc się przed upadkiem z kilkumetrowej wysokości, próbowali złapać się barierki, ale ta nie wytrzymała. Grupa osób spadła na beton, część wpadła do wody, między statek a nabrzeże.
W panice tłum spycha z nabrzeża do wody kolejnych kilka osób. Ze statku ktoś rzuca koła ratunkowe. Kilku mężczyzn skacze z nabrzeża do wody, żeby ratować tonących. W międzyczasie przyjeżdżają karetki pogotowia, milicja i straż pożarna. Udaje się wyłowić z wody kilkanaście osób. Wszyscy żyją i mają tylko niegroźne obrażenia.
W najgorszym stanie są osoby, które spadły z trapu na betonowe nabrzeże. Część ma poważne obrażenia głowy, pęknięcia kości czaszki, urazy mózgu. Duża grupa ma połamane żebra, ręce i nogi.
Według relacji prasowych zginęły 2-3 osoby, a około 10 zostało rannych. Dzień po tragedii, w niedzielę 19 czerwca 1960 roku, „Kurier Szczeciński” donosił o tragedii: „Pod tłumem zwiedzających przechylił się trap na „Janku Krasickim”. Dwie osoby zabite. W czasie zwiedzania przez mieszkańców Szczecina pierwszego dziesięciotysięcznika zbudowanego w Stoczni Szczecińskiej, zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Wchodzący na statek stłoczyli się na trapie, który pod nadmiernym ciężarem przechylił się w pewnym momencie. Część znajdujących się na nim ludzi spadła na nabrzeże i do wody. 10 rannych przewieziono do szczecińskich szpitali, z których 2 osoby ciężko ranne 72 letnia Apolonia Szajdzińska i 27 letni Stanisław Kobielski z Poznania zmarły”. 20 czerwca nieco dokładniejszą relację z przebiegu wypadku opublikował „Głos Szczeciński”. Zdaniem świadków zdarzenia w wypadku ucierpiało prawdopodobnie więcej osób. O tych, którym udzielono pomocy na miejscu, gazety w swoich relacjach nie wspominały. Ile było takich osób? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.

Czy w Szczecinie szykowano zamach na Władysława Gomułkę?

Trap, który załamał się pod ciężarem zwiedzających, wykonała Szczecińska Stocznia Jachtowa. Miał 33 stopnie, 70 cm szerokości i ważył około 1000 kg. Do Stoczni Szczecińskiej trap dotarł niekompletny, bez łańcucha i podpórki. Brakujące elementy stoczniowcy dorobili sami, dospawując między innymi brakujące ogniwo łańcucha. Dzień przed uroczystością przeprowadzono próby obciążeniowe trapu. Wszystko było w porządku, konstrukcja wytrzymała obciążenie ponad 1000 kg.
Jeśli założymy, że w chwili wypadku na trapie było 70 – 100 osób, to obciążenie wynosiło ponad cztery tony! Podczas ekspertyzy okazało się, że nie wytrzymało jedno z ogniw łańcucha, na którym był podwieszony trap. Dlaczego doszło do wypadku? Rozpatrywano dwie możliwości: albo stoczniowcy dospawali nie jedno, a więcej ogniw i jedno z nich pękło, albo podczas spawania uszkodzone zostało oryginalne ogniwo łańcucha, który znajdował się przy trapie.
Izba Morska w orzeczeniu z maja 1963 roku winą obarczyła Stocznię Szczecińską – 40% winy, kapitana statku i pierwszego oficera – 40% winy oraz trzech działaczy ZMS – 20% winy.
Po wypadku w Szczecinie zaczęła krążyć informacja, że na obchody Dni Morza miał przyjechać sam pierwszy sekretarz PZPR, Władysław Gomułka i dlatego łańcuch przy trapie został celowo uszkodzony. Takie sensacyjne wiadomości należy raczej zaliczyć do tzw. „miejskich legend”, bo Gomułka na obchody Dni Morza do Szczecina raczej się nie wybierał. Podobno miał przyjechać najbliższy współpracownik „Wiesława”, Zenon Kliszko, ale on również się nie pojawił.
M/S „Janek Krasicki” pływał w barwach Polskich Linii Oceanicznych w latach 1960-1984. . Podobno podczas wojny w Wietnamie statek woził broń dla partyzantów, ale tej informacji nie udało mi się potwierdzić. W roku 1984 został sprzedany na złom do Hongkongu.

Tekst: Wojciech Sobecki
Fot. Archiwum PLO

M/S „Janek Krasicki” – podstawowe informacje:

rok budowy: 1960
stoczniowy symbol budowy: Sz B 54/101
nośność: 9903 DWT
długość całkowita: 153,7 m
szerokość: 19,4 m
zanurzenie: 8,3 m
bandera: polska
producent: Stocznia Szczecińska