Dodano: 13 mar 2015, 20:13
Dzisiaj o świcie – śpiącą część załogi Selmy obudził grad głuchych uderzeń. Coś waliło o pokład. Z dużą częstotliwością. Do tego szuranie i jakieś ludzkie głosy. Dobrze, bo to znaczy, że cokolwiek się dzieje – biorą w tym udział ludzie. Odkuwamy się z lodu. Okazało się, że pokład jachtu obmarzł słoną wodą tworząc pokrywę dochodzącą do 10-ciu centymetrów. Miejscowe obmarzanie zdarzało się nam już wcześniej – na Morzu Rossa, ale nie cały pokład. Tym razem mamy warstwę lodu – od dziobu do rufy. Po za wszystkim to dodatkowe dobre kilkaset kilogramów… Nie chcemy tego ciężaru.
Scenariusz oczyszczania jachtu z lodu ćwiczyliśmy wcześniej w rejsach treningowych – wiedzieliśmy więc co należy robić. Od razu uruchomiliśmy odpowiednie narzędzia. Mamy na jachcie właśnie na takie sytuacje – stare gumowe pałki, nieużywane, podobno pochodzące jeszcze z magazynów słusznie minionych czasów. Tak zwane: białe szturmówki. Nareszcie służą w dobry sposób… Po uderzeniu gumową pałka w zmarzniętą powierzchnię – lód odskakuje od pokładu i wcale go nie uszkadza. Kolejni załoganci, zbierają urobek łopatami śniegowymi i wyrzucają zmarznięte bryły lodu za burtę. Oczyszczamy pokład także po to aby można było bezpiecznie się po nim poruszać. Ślizgawka na pokładzie bujającym się na falach Oceanu Południowego – nie jest bezpieczna.
Ogłosiliśmy wewnętrzny konkurs – na najlepszego pogromcę lodu. Bezwzględnie najlepszym w pałowaniu w dniu dzisiejszym, uznano Krzysia Pełkę. Dla lodu – morderczy! Jak maszyna do odśnieżania, wokół niego pył lodowy, a Duszan z
łopatą nie nadążał z wyrzucaniem odbitego lodu za burtę. Odkuliśmy się!!!
Jest zimno, temperatury spadają. Na termometrze minus 10 C., ale z wiejącym wiatrem odczuwalnie – minus 22 C. Jednak dla naszej żeglugi nie ma to już większego znaczenia. Na tym oceanie nie wmarzniemy!. A z nadmiarem lodu na
pokładzie umiemy sobie radzić. Za to pod pokładem jest prawie ciepło – dogrzewa nas kominek. Dajemy radę!
Do końca wyprawy pozostało nam jeszcze ok. 3000 mil (ok. 5,500 km). Z wielkiego koła rozpoczętego po minięciu Hornu w kwietniu 2014 – zrobiliśmy już ponad 80% trasy. Ale przed nami żeglarsko najcięższa część całego rejsu. Niczego nie lekceważymy. I – napieramy, jak mawia skipper Piotr, „Napieramy!”.
Z odkutej i połykającej kolejne mile Selmy pozdrawiają:
Piotr i Jacek, Duszan, Damian, Tomek, Krzysiek, Artur, Kris, Wifi, Luby i Leon.