WARSZAWA: 14:01 | LONDYN 12:01 | NEW YORK 07:01 | TOKIO 21:01

Ziemowit Sokołowski: Różne aspekty żeglugi w dawnych i bliższych nam czasach. Nieco wybranych ciekawostek, na ten temat cz. 2

Dodano: 28 sie 2022, 21:38

Odległość pomiędzy Afryką Wschodnią a Półwyspem Koreańskim przekracza 13 tys km. Morska trasa prowadziła blisko lądu przez przybrzeżne morza i zatoki: Zatokę Perską, Morze Arabskie, Zatokę Bengalską, Morze Południowochińskie, Morze Wschodniochińskie i Morze Japońskie. W przeciągu wieków w różnych częściach tej trasy, a także na Morzu Śródziemnym, Czerwonym i Czarnym żeglowały różne społeczności – Egipcjanie, Chińczycy Grecy, Fenicjanie, Asyryjczycy, Babilończycy, Persowie, Rzymianie i Arabowie.
Wypada również wspomnieć o tajemniczych „Morskich Ludach”, które przyczyniły się do upadku starożytnego Egiptu. Prawdziwą plagą na tych akwenach było piractwo, uprawiane przez miejscowe ludy. Ze zmiennym powodzeniem zwalczali je władcy starożytnego Rzymu, Egiptu i Chin. Jedynie w okresie starożytnego Rzymu, Morze Śródziemne (Mare Nostrum) na pewien czas znalazło się w faktycznym władaniu jednego państwa.

Używano bardzo zróżnicowanych statków. Oto niektóre z nich: feluki, gublie, doni, dunghije, dhowy, ponadto bardzo wiele innych regionalnych odmian. Jednak przez wieki szczytem techniki okrętowej na północnych akwenach Oceanu Indyjskiego i przyległych morzach były różne typy rejowych dżonek, wyposażonych w półsztywne żagle uplecione z maty bambusowej. Największe z nich miały do 5 masztów i kilkaset ton nośności. Co ciekawe, nie wszystkie maszty były rozmieszczone wzdłuż osi podłużnej dżonek. Na śródlądziu stosowano znacznie mniejsze, również żaglowo-wiosłowe, sampany. Dżonki w wersji statków handlowych i okrętów wojennych przetrwały w Chinach aż do XIX w. Z braku czegoś lepszego, docenili ich zalety nawet japońscy piraci. Natomiast zupełnie odmiennego zdania na ten temat byli dziewiętnastowieczni Anglicy. Dla nich słowo „junk” kojarzyło się z …wrakiem, rupieciem lub śmieciem.

Konserwatyzm władców Chin sprawił, że przez wieki europejskie budownictwo okrętowe osiągnęło znacznie wyższy poziom. W rezultacie to nie Chińczycy, lecz Europejczycy, wykreślili ostateczne mapy naszego świata. Portugalczycy, Hiszpanie, Holendrzy Anglicy i Francuzi uzyskali dominujące wpływy gospodarcze i militarne na obszarach oblewanych przez Ocean Indyjski.
Wraz z nastaniem ery odkryć geograficznych w akwenie Oceanu Indyjskiego, następowała wymiana doświadczeń w dziedzinie doskonalenia budownictwa okrętowego. Zasługą Arabów było zastosowanie steru zawiasowego oraz ożaglowania trapezoidalnego i następnie trójkątnego. Umożliwiło ono poruszanie się halsującego statku w kierunku „na wiatr”.
Prostokątne w kształcie żagle rejowe dobrze pracowały jedynie do „półwiatru”. Optymalnym dla nich był wiatr wiejący ukośnie do rufy (baksztag). Chińczycy potrafili zastosować ulepszone (kropliste) kształty zanurzonej części kadłuba. Na dużych dżonkach zastosowali jako pierwsi grodzie wodoszczelne. Europejczycy jako wzór godny naśladowania zademonstrowali koło sterowe, bukszpryt, do którego mocowane były przednie żagle oraz stępki zmniejszające dryf statku. Według niektórych opinii ster zawiasowy wynaleziono nie przez Arabów, lecz u wybrzeży Bałtyku. Tak czy inaczej, dawne statki chińskie i indyjskie starały się trzymać możliwie blisko brzegu i nie zapuszczały się daleko na oceany. Ostrożności nigdy dość, a według starego porzekadła: najbliższym lądem na pełnym morzu…jest zawsze dno.

Zupełnie odmiennie przedstawiały się dzieje żeglugi w wykonaniu Polinezyjczyków. Wypierani przez bardziej agresywne ludy, prawdopodobnie z wybrzeży obecnego Tajwanu żeglarze polinezyjscy stopniowo w latach 1500-1000 starej ery zasiedlali rozrzucone na Pacyfiku archipelagi dzisiejszych Filipin, Mikronezji, Melanezji, Polinezji oraz Hawajów.
Posuwając się w kierunku zachodnim osiągnęli nawet Madagaskar na Oceanie Indyjskim. Łączna powierzchnia Oceanii wynosi ok. 70 mln km². Natomiast sumaryczna powierzchnia 7,5 tysiąca wysp na tym obszarze zajmuje blisko 1,25 mln km². Stanowi to więc zaledwie 1,8%. Zatem na statystyczny 1 km² wyspowego lądu przypada około 56 km² oceanu.
Nawigacja na tak olbrzymich obszarach oceanicznych i trafianie do celu podróży jest nawet dzisiaj godna najwyższego podziwu. Polinezyjscy żeglarze nie znali przecież kompasu ani astrolabium. Matematyka z geometrią również były im obce.
Głównymi punktami odniesienia w ich oceanicznych podróżach były gwiazdy nocą oraz Słońce za dnia. Pomocną była również praktyczna wiedza dotycząca prądów morskich, falowania i kierunków wiatrów.
Wydaje mi się, że Polinezyjczycy zasłużyli na miano „prekursorów astronawigacji”. Żeglowali pomiędzy szerokościami geograficznymi 30°N a 45° S, zatem między strefą monsunów a „ryczącymi czterdziestkami”. Żeglowanie dla nich było koniecznością wywołaną porażkami w walce z sąsiednimi plemionami oraz przeludnieniem na niewielkich wyspach. Zasiedlając przyjazne dla codziennego życia archipelagi, stopniowo zapominali wcześniej posiadane umiejętności w dziedzinie słowa pisanego, wydobycia i obróbki metali, garncarstwa, tkactwa czy użycia łuku w walce. Takie umiejętności nie były dla nich niezbędne. Stosunkowo niewielkim nakładem sił mogli się wyżywić, ubrać i w miarę wygodnie mieszkać. W razie konieczności walki o utrzymanie lub zdobycie nowych terenów stosowano maczugi i kamienne topory oraz dzidy wykonane z drewna z miejscowych drzew.
Za to w dziedzinie budownictwa okrętowego mogli zaimponować. Budowane przez nich katamarany miały średnio 25-30 m długości i mogły żeglować „na wiatr”. Zdolne były zabrać wiele osób wraz z niezbędnymi zapasami – i co najważniejsze – trafić do celu. Budowniczowie katamaranów cieszyli się wielkim szacunkiem. Wypada dodać, że narzędziami do ich budowy były bazaltowe dłuta, kliny i topory. Natomiast świdry i skrobaki zrobione były z muszli.
Nie posiadając umiejętności pisania, sporządzali „mapy pręcikowe” z żyłek bambusa, liści palmowych i muszelek, pozwalające poruszać się po bezmiarze oceanu. Dzięki temu mogli trafić do celu podróży. No, może nie zawsze.
Niestety nie dysponujemy oryginalnymi przekazami historii wędrówek Polinezyjczyków, zapisanych przez nich samych – z powodów podanych powyżej. Zachowały się jednak one w postaci tradycyjnych pieśni, które udało się uratować od zapomnienia.
Nie widzę powodów, aby uznać je za mniej wiarygodne np. od zapisów biblii, znajdującej tak wielu zwolenników na całym świecie.

Literatura i źródła:

Jerzy Zaleski. Ogólna geografia transportu morskiego w zarysie. PWN W-wa 1978.
Marian Mickiewicz. Z dziejów żeglugi. Nasza Księgarnia. W-wa 1971.
Wikipedia, materiały wybrane + zdjęcia.
Trochę refleksji własnych